Brak dialogu.
Kiedy z kimś rozmawiamy to bardzo często jest tak, że rozmowa to nie jest rozmowa 🙂 Co mam na myśli? Prostą rzecz: jeśli rozmawiamy z osobą, która jest absorbująca uwagę wszystkich i wszystkiego dookoła, to możemy zapomnieć o wtrąceniu czegokolwiek do „rozmowy”. W relacji z drugim człowiekiem, nie ważne czy to związek czy zwykła przyjaźń, to bardzo destrukcyjna sprawa. Zamiast dawać sobie dojść do głosu, wysłuchać co ma druga osoba do powiedzenia, jakich używa argumentów, lub często co ją po prostu wkurza, próbujemy dowieść swojej racji. Racji, która nigdy nie będzie racją naszego rozmówcy, tylko naszą. Nawet jeśli ktoś nam przyzna rację bo już nie ma wyjścia to i tak, gdzieś w głębi siebie będzie się sprzeciwiał i żałował, że się zgodził.
W każdej rozmowie ważnym jest, aby dać drugiej osobie dokończyć zdanie, wyrazić siebie. Przerywając, nie mamy pewności jakie jest meritum. Nie wiemy co dokładnie chciała nam przekazać. Zawsze przytaczam przykład z zajęć tanecznych, które prowadzę. Pytam ludzi:
Jaka jest różnica między słyszeniem a słuchaniem.
I tak oto dochodzimy do kwestii słów, które wpadają do naszego mózgu. Przez nasz filtr, w zależności czy jesteśmy zainteresowani czy też nie, możemy tylko słyszeć jak ktoś do nas mówi, ale w rzeczywistości być gdzieś indziej lub czekać tylko na to, aż będzie kilka sekund przerwy, aby móc zacząć nasze wywody. Słuchanie bardziej wymaga od nas zrozumienia oraz przytemperowania trochę naszego „ego”, które tylko czyha, na przerwy, aby się wtrącić. Warto zatem czasami przystopować z nadpobudliwym mówieniem do drugiej osoby, z przerywaniem lub nie dawaniem dojścia do głosu. Te cechy świadczą o tym, że mamy problem z komunikacją na linii „me, myself & I”, czyli nie słuchamy siebie. Jeśli nie słuchamy siebie, to nie będzie nam dane słuchać innych ludzi. To trochę tak jak z miłością. Nie kochasz siebie, więc nie ma opcji pokochać innego człowieka.
Brak ufności.
O zaufaniu można pisać książki. I w sumie jest tysiące autorów, którzy to zrobili. Czym jest ufność? W relacji z drugą osobą (partner, mąż, żona, narzeczony, chłopak, dziewczyna etc.), kiedy wiążemy się w formę „związku”, automatycznie jest nam wpajane, aby przechodzić w stan podwyższonego ryzyka. Aby trzymać się na baczności, bo w miejskiej (lub wiejskiej) dżungli, grasuje cała zbieranina wygłodniałych samców i samic, które mogą w każdej chwili stać się potencjalnym partnerem. Jest to nie prawdą. Sam fakt natomiast braku ufności do drugiej osoby jest związany z… brakiem zaufania do samego siebie.Tu nie chodzi o naszego partnera. Tu chodzi o nas. Sami jesteśmy nieufni wobec siebie i tym samym projektujemy to na drugą osobę. I nie ma reguły, że chodzi o partnera życiowego. Może chodzić o znajomego, koleżankę w pracy, szefa, kasjerkę w sklepie. Na każdą z tych osób wyprojektujemy inna formę braku ufności, ale zawsze jest to związane z nami samymi. Jeżeli zatem obdarzymy siebie samego odpowiednio szczerym poczuciem zaufania w każdym aspekcie, to wtedy nie będzie problemu z podejrzliwością rodzącą oddzielenie nas od drugiej osoby lub nawet całego świata.
Brak dawania przestrzeni.
Nie chodzi tu o to, że każdy ma sobie robić swoje i nie zważać na drugą osobę. Wierzę głęboko, że jeśli jest prawdziwa miłość dwojga (bądź więcej, nie wnikam:) to każdy ma prawo wolnego wyboru co chce robić. Nie zrozum mnie źle. Nie namawiam do na przykład zdrady, bo tak się komuś akurat zachciało. Chodzi mi o „smycz”, którą teoretycznie jesteśmy uwiązani, a została ona stworzona nie przez nas, a przez systemy uwarunkowane normami społecznymi, obyczajowymi itp. To nie są nasze twory. To są twory poprzednich generacji, które w dzisiejszym świecie dla jednych mogą się sprawdzić a dla innych nie.
Śmieszą mnie artykuły, że niby każda para powinna robić to lub tamto. Tyle uprawiać seksu, bo jak mniej, to już problem. Chodzić za rękę bo jak nie to może nie ma miłości. Robić coś razem: biegać, mieć wspólną pasję, chodzić do klubu fitness lub siłowni, gotować razem i setki innych czynności. I tak jak wspomniałem powyżej: jedni będą tak funkcjonować bo im to pasuje, innym natomiast nie będzie to na rękę. Normy natomiast wrzucają wszystkich do jednego wora. Najlepszymi przykładami dla mnie są:
– seks – jeśli nie uprawiasz go w taki lub inny sposób to znaczy się, że coś jest nie tak. Naukowcy, psycholodzy, psychiatrzy biją na alarm, że są pewne normy i dobrze jest robić to w taki sposób, tyle razy i przez taki okres czasu. A ludzie się nabierają. Chociażby mit, że jak człowiek ze sobą nie sypia to nie ma miłości. Bardzo trudny do zrozumienia, aczkolwiek wierzę, że są tacy ludzie i jest im z tym bardzo dobrze. A co ze starszymi ludźmi? Oni już nie uprawiają seksu (nie wszyscy:), to znaczy, że już się nie kochają?
– Robienie czegoś razem – Internet, TV oraz kolorowe magazyny mówią nam, że jak nie mamy wspólnych pasji, zainteresowań to prędzej czy później związek się rozsypie. Żyjemy w czasach gdzie wszystko musi być przerysowane, wyolbrzymione, hiper najlepsze. Nie liczą się wspólne, maleńkie rzeczy: trzymanie za rękę, jeden pocałunek, spojrzenie sobie w oczy, ofiarowanie małego prezenciku, ugotowanie coś drugiej osobie. E tam, nuda! Musi być wspólna pasja, skoki na bungee, nurkowanie na Seszelach, siłownia itp.
Przestrzeń jest pożądana dla każdej istoty na tej planecie. Każdy chce mieć namiastkę wolności. Skoro z każdej strony świat oferuje nam kontrolę, nakazy i zakazy w każdej dziedzinie naszego życia, to z jakiej racji taki sam brak wolności mamy odczuwać w związku z drugą osobą? To nie dla mnie! Dla mnie natomiast jest wolność i zrozumienie posiadania swojej prywatnej strefy zen, gdzie nikt a zarazem wszyscy mają dostęp. Oczywiście dotyczy to osobistego postrzegania.
Dla jednych dwie osoby trzymające się za rękę idąc ulicą, to jest miłość. A na przykład dwoje obok siebie siedzących nastolatków wpatrzonych w ekrany smartfonów, to już nie jest miłość. Z tym, że kto wie kim są i co do siebie czują Ci ludzie. Może para idąca za rękę robi to na pokaz i jedno z nich jest ofiarą toksycznego związku. Może nastolatki siedzący obok siebie właśnie przesyłają sobie swoje nagie zdjęcia siedząc obok siebie! Tak! Oni to robią faktycznie! I może to oni mają więcej miłości do siebie.
Świat jest wspaniałym miejscem, tylko wtedy gdy sobie damy przestrzeń do wszystkiego! Dosłownie. Ciężkie do zaakceptowania, ale taka jest uniwersalna prawda! Wszyscy mamy wolną wolę i prawo wyboru nieuwarunkowane tym, czy jesteśmy poprawni politycznie czy też nie. Poprawność wobec norm miała by rację bytu, jeśli świat byłby rajem na Ziemi. Póki tego nie doświadczamy, niestety wszelkie normy nie spełniają (jak dla mnie), żadnej pozytywnej funkcji w życiu świadomego człowieka. Tworzą natomiast bariery, uniemożliwiają wzrost. Oczywiście to tylko moja opinia. Ciekaw jestem Twojej 🙂
Michał, do tych trzech szalenie ważnych i mądrych rzeczy dopisałabym jeszcze jedną: brak szacunku, zarówno do siebie jak i do partnera/ki. A szacunek można wyrażać właśnie poprzez np. uważne słuchanie, ufność i dawanie przestrzeni 🙂