Wszystko co związane z brakiem własnej akceptacji oraz brakiem doceniania siebie, jest uwarunkowane pewnymi ramami: społecznymi, kulturowymi, a nawet lokalizacją w jakiej się znajdujemy na świecie. Mówię dziś o Was, o nas i o sobie również, ponieważ wierzę głęboko, że aby świat nam sprzyjał i abyśmy mogli go zaakceptować, to najpierw warto wykonać to w sobie! Więc zamiast mówić, że mamy do wykonania pracę, przyjmujemy, że mamy do przebycia drogę. Wewnętrzną drogę. Praca może się źle kojarzyć.

W życiu chodzi o pozbywanie się dodatkowych ciężarów, a nie dodawanie sobie zbędnej pracy, która jest sprzeczna z naszą wolną wolą oraz czystym pięknem wewnątrz nas! No bo przecież jesteśmy piękni, prawda?

Zmiany następują bardziej pozytywnie wtedy, gdy nie wymagamy od siebie. Z drugiej strony świat nam każe wymagać: od państwa, rządu, od służby zdrowia, od pracodawcy, od…siebie. Takie wymaganie może wytworzyć ogromne napięcie w człowieku, które dodatkowo jest sprawcą naszego braku poczucia własnej wartości, które ostatecznie prowadzi do braku akceptacji i doceniania siebie. Najczęściej występuje ono na poziomie fizycznym, czyli na poziomie naszego ciała. Nie akceptujemy go i nie doceniamy, tylko dlatego, że wewnątrz nas jest niedobór akceptacji i doceniania. Co możemy z tym zrobić? Podsunę Wam dziś dwa sposoby na to jak zacząć z tym pracować.

Dwa etapy wewnętrznej drogi.

O akceptacji własnego ciała fizycznego, które jest kluczowym elementem naszej egzystencji, pisałem już w darmowym E-booku do którego Was serdecznie odnoszę oraz w pierwszej części tego artykułu. Jest tam jedynie poruszona podstawa w akceptacji siebie. Ale dziś nie o ciele, tylko ogólnie lub jak to modnie teraz się nazywa, holistycznie. Ha! Zwykle jest tak, że aby coś docenić najpierw warto jest to doświadczyć, poczuć, zaobserwować i być świadomym, że to w ogóle istnieje. Innym razem ludzie zaczynają doceniać w momencie kiedy coś utracą – często bezpowrotnie, żałując do końca życia podjętych decyzji.
W takim układzie mamy dwa wyjścia. Pierwsze to doświadczyć, drugie to utracić. Nie wiem czy zauważyliście, ale na Blogu nie promuję żadnych „negatywnych” (bezużytecznych) treści, gdyż nie są one w mojej naturalnej wibracji. Obie z powyższych opcji na docenienie samego siebie, są tutaj opisywane jako pozytywne zdarzenia. Nie jako coś co będzie problemem lub jako jakaś ciężka praca, którą musimy wykonać i narobimy się przy tym jak woły.

#1. Doświadczyć!

Czy doświadczasz samej/samego siebie? To jak z porównaniem, gdzie widzieliśmy coś, ale nie doświadczyliśmy na sobie. Na przykład skok na spadochronie. Możemy obejrzeć na YouTube jak to wygląda z pierwszej ręki z kamery przyczepionej do kasku skoczka. Ale czy doświadczymy tego samego jak byśmy osobiście skakali, byli w powietrzu, czuli wiatr, szybkość spadania? Nie.
Dlatego najpierw zadajcie sobie pytanie: czy doświadczasz samej/samego siebie? Czy odczuwasz jakie emocje są w Tobie w danej chwili? Czy potrafisz nazwać po swojemu te emocje? Jeśli wiesz jak wpływają na ciebie emocje to na pewno jesteś świadom tego, że nie jesteś emocjami a jedynie obserwatorem pojawiającej się całej ich gamy. To jest moim sekretem do docenienia siebie!
Powtórzę raz jeszcze:

samo zdarzenie w naszym życiu jest ważne dla nas a nie gama emocji, które jemu towarzyszą.

Zamiast utożsamiać się z nimi, po prostu pozwólmy im być i obserwujmy je, wiedząc, że nie są nami! Złość, rozgoryczenie, wstyd, zazdrość, gniew, żal – to nie jesteśmy my! My to nasza głęboka istota, jaźń. Tę metodę doskonale można zastosować w auto-akceptacji oraz docenianiu siebie. Zaobserwuj siebie, odczuj siebie, pozwól sobie po prostu BYĆ! Bez specjalnych technik Buddyjskich, bez napinania siebie oraz własnego ciała. Wystarczy odczuwać siebie w prostych sytuacjach swojego życia i poobserwować emocje. Poczujesz ogromną ulgę!

#2.Utracić!

Tak jak mówiłem na początku: w samoakceptacji i polepszaniu swojego życia, nie chodzi o robienie czegoś nowego. Może tak to wygląda, ale stosując coś co nazywam „inżynierią odwracania”, skupiamy się na zrzucaniu ciężarów a nie dokładaniu sobie pracy. Aby docenić siebie, warto więc najpierw siebie utracić. Mówiąc to mam na myśli, pozwolić sobie uwolnić wszystkie rzeczy, które siedzą w nas i wiemy, że są autodestrukcyjne dla nas. Sami najlepiej wiemy jakie to rzeczy! Utraćmy je! Puśćmy je wolno.

Wiesz dlaczego one się w nas kotłują? Ponieważ chcą się z nas wydostać 🙂 O tak! To nie dlatego w nas buzuje, że niby mamy jakiś problem. To właśnie wołające emocje, które wręcz czekają, aż je puścimy swobodnie. Oddechem, intencją, słowami, medytacją. Przez całe nasze dotychczasowe życie gromadzimy w sobie doświadczenia a tym samym związane z nimi uczucia. Stają się one naszą rzeczywistością. Często też nie są to tylko nasze emocje. Również są to emocje które zostały nam przekazane przez na przykład naszych rodziców lub przodków. Dlatego pierwszy krok, czyli obserwacja jest tutaj kluczowa: najpierw zaobserwować a potem uwolnić. Można powiedzieć na głos:

„Pozwalam sobie być takim jaki jestem, tak jak wyglądam. Nie wymagam radykalnych zmian od siebie. Pozwalam!”

Psychologiem nie jestem, ani żadnym super specjalistą od wszelkich bolączek życiowych. Wiem natomiast jedno: warto urzeczywistniać, czyli potwierdzać każdego dnia to, że jesteśmy wartościowi. Szczególnie warto to robić w momentach kiedy, nie czujemy się tak. Wiem, że łatwo się mówi, ale zachęcam Was do praktyki uwalniania oraz porzucania negatywnych wzorców, które sami kreujemy z niewiadomych powodów. Czasami sami je kreujemy na bazie doświadczeń życiowych związanych z tym jak chcielibyśmy, aby inni nas postrzegali. Jednak to jest mało ważne, co inni o nas pomyślą. Możemy być prawie pewni, że zazwyczaj nie pokryje się to z tym czego my byśmy chcieli. Wierzę jedynie, że za mało potwierdzamy naszej pełni, naszego świadomego bytu a za dużo jesteśmy utożsamieni z emocjami wokół zdarzeń życiowych. Dlatego najpierw doświadczajmy a potem uwalniajmy! Powodzenia.

Privacy Preference Center