Zasiadając do czytania „Cukier, sól, tłuszcz” postanowiłem być wyrozumiały. Wiadomo, że batony, chipsy i wszelkiego rodzaju przetworzona żywność nam nie służy, dlatego nie chciałem traktować tej książki jako super wyznacznik prawdy. Aczkolwiek zastanowił mnie opis oraz historia autora, który poświęcił lata na to aby dotrzeć do dziesiątek ludzi z branży spożywczej. Przewertował on tysiące dokumentów do których miał dostęp (i wszyscy mamy) i na podstawie analiz i jawnych danych postanowił napisać tę oto książkę.
Nie jest to kolejna pozycja z kategorii teorie spiskowe i złe korporacje które trują ludzi, lecz zwykła dokumentacja prawdziwych rozmów oraz sytuacji z życia autora. Michael Moss bo o nim tu mowa nie bez powodu otrzymał nagrodę Pulitzera od New York Times’a w kategorii dziennikarstwo wyjaśniające. Cokolwiek miało by to znaczyć to co wyjaśnił w tej książce na długo pozostanie mi w pamięci.
Trzy najbardziej uzależniające substancje świata.
Jak sam tytuł wskazuje sól, cukier i tłuszcz to substancje wywołujące pewne skutki w ciele oraz w zachowaniu człowieka. Niby towarzyszą nam od zawsze lecz nie w taki sposób jak obecnie. Dlaczego? Tutaj przychodzi z pomocą wiedza i wynalazki ludzkości z dziedziny psychosomatyki człowieka. Można by zapytać: co ma psychosomatyka do cukru, soli i tłuszczu? Ma i to całkiem sporo. Okazuje się, że już od początku XX wieku w USA a później w Europie, istniały całe rzesze naukowców, których zadaniem było dowiedzenie się jak największej ilości informacji o tym jak ludzie reagują na te trzy substancje. Czy robili to w celach naukowych? Haha na pewno! Byli zatrudniani przez firmy branży spożywczej do „rozkodowywania” ludzkich popędów na łaknienie.
Gdzie leży klucz do ludzkiego żołądka?
Udało im się stworzyć nieprawdopodobnie skuteczną „broń” – produkt spożywczy składający się z wielu substancji, który zawsze smakuje idealnie i nigdy nie ma się go dość. No, prawie nigdy. Niezależnie jaki produkt to był: czy były to chipsy, jogurty, pieczywo, wafelki czy też owsiane batoniki, zawsze miał w sobie coś co wywoływało niezwykłą euforię u ludzi którzy go spożywali. Tak dzieje się do dzisiaj. Naukowcy opracowali coś co nazywa się „punktem błogości”. W książce opisane jest dość szeroko jak wiele środków zostało zainwestowanych w badania nad tą formułą. Pionierem w tej dziedzinie był Howard Moskowitz, który to wymyślił jak stworzyć idealną kombinację soli, cukru i tłuszczu aby ludzie wręcz pragnęli jeść niektóre produkty.
Czy to jest niezdrowe?
Sami dobrze wiemy, że wszystkie trzy substancje, które są bohaterami książki stosujemy na co dzień w naszym życiu. Wszystkie trzy nie są również aż tak szkodliwe. Zależy od ich ilości i połączenia z innymi substancjami. Jak się okazało te trzy składniki połączone razem w pewnych proporcjach, definiują to czy chipsy są wystarczająco chrupiące, czy batonik jest słodki ale nie za słodki i czy sól w krakersach nadaje idealny smak a nie wykrzywia nam ust. Ta kombinacja to właśnie tajna broń spożywczych gigantów takich jak Kellogg, Kraft, Nestle czy też Coca Cola. Każda z tych marek jest właścicielem wielu mniejszych marek takich jak: Lay’s, Oreo czy też Corn Flakes.
Wszystkie produkty od batoników po płatki śniadaniowe są wyprodukowane z zastosowaniem formuły „punktu błogości”. Ma to na celu nie tyle zwiększenie sprzedaży produktów firmy ale UZALEŻNIENIE klientów od połączenia soli, cukru i tłuszczu. Wystarczy, że zmienimy proporcję jednego z tych trzech kluczowych składników w produkcie i już jest on nie jadalny:
Specjalnie dla mnie został wyprodukowany chleb bez użycia soli. Spróbowaliśmy. Prawie wypluliśmy. Brak soli sprawił, że pieczywo w niczym nie przypominało pulchnego, wyrośniętego bochenka ze sklepowej półki. Było podziurawione wielkimi bąblami powietrza i miało chropowatą strukturę a na ogól brązowa, wypieczona skórka – tu wyglądała blado i nijako.
To co może kromeczkę? 🙂
Nie to żebym Was straszył…
Książka zdecydowanie otwiera wrota za którymi kryją się procesy kreacji produktu idealnego. Ukazuje sylwetki ludzi którzy opowiadają swoje historie byli lub nadal są związani z przemysłem spożywczym. Opowiadają oni wartościowe szczegóły procesu tworzenia przekąsek oraz produktów, które ludzie zjadają codziennie. Na zarzuty o przyczynianie się do plagi otyłości i chorób serca wszyscy odpowiadają głośno i wyraźnie:
„>My nikogo nie zmuszamy do jedzenia tych produktów.
Problem polega na tym, że na przełomie ostatnich 100 lat korporacje nauczyły ludzi bycia uzależnionym od ich produktów. Dlatego ciężko się jest pozbyć jedzenia przetworzonej żywności. Najbardziej zaniepokoiło mnie nie to, że sól, cukier i tłuszcz razem tworzą mieszankę wybuchową. To precyzyjnie dopracowana chemiczno-fizyczna kalkulacja, stworzona po to aby omijać systemy wykrywania zagrożenia w ludzkim organizmie. Dzięki temu ludzie nie odczuwają uczucia sytości i zawsze wracają po więcej, co przekłada się na zarobki korporacji sprzedającej żywność. Nie było by w tym nic złego gdyby nie fakt, że pozostawia to ogromną szramę na naszym zdrowiu, zaczynając od chorób fizjologicznych a kończąc na poczuciu wykluczenia społecznego poprzez takie schorzenia jak na przykład otyłość. No cóż. Ważne jest to, że wybór należy do nas i dobra wiadomość jest taka, że im mniej jemy takich produktów tym mniej jesteśmy podatni na połączenie soli, cukru i tłuszczu. Ta książka to zdecydowany „must-have” w biblioteczce każdego świadomego człowieka na naszej planecie! 🙂