Kiedyś zespół Paktofonika rapował, że życie jest ulotne jak ulotka. Jeszcze wcześniej rockowa kapela Dżem śpiewała, o tym, że w życiu piękne są tylko chwile. Dzisiaj żyjemy w świecie, gdzie chwile uciekają nam w mgnieniu oka. Jedni mówią, że to świat przyspieszył. Inni twierdzą, że to styl życia spowodował nasz pośpiech i pogoń za szczęśliwym życiem. Nieważne w jakich czasach żyjemy i jak szybko kręci się kula ziemska. Zawsze chodziło o doświadczanie w pełni…
Co z tym przywiązaniem?
Ostatnimi czasy spotykam bardzo wielu ludzi, z wielu sfer życia, z wielu branż, a przede wszystkim z ogromnym bagażem doświadczeń. Obserwacja otoczenia pozwala mi doskonale wyczuwać, kto jest naprawdę szczęśliwy a kto nie do końca. I nie zrozum mnie źle. Nie jestem jakąś wyrocznią, która jasno widzi i osądza wszystkich ludzi napotkanych na mojej drodze, pod kątem szczęśliwego życia. Chcę jedynie zobrazować pewien koncept, który sprawdza się dla każdego człowieka. Niezależnie od statusu społecznego, wieku czy doświadczeń z przeszłości.
Okazuje się dosyć szybko, że ani działa, ani wysokie mury, ani miliony żołnierzy na straży naszego szczęścia nie są w stanie przewidzieć oraz odpowiednio zareagować na nadchodzące „zło”, czytaj brak szczęścia. Pomimo, że wszystko jest tip top i jesteśmy gotowi to ni stąd ni zowąd, nasz niewidzialny wróg atakuje na przykład z nieba, albo spod ziemi. A potem tylko słyszymy nasz wewnętrzny głos, który wyłania się z otchłani naszej psychiki mówiąc:
„A nie mówiłem, że to szczęście nie trwa wiecznie i zaraz wszystko się posypie?”
Tak bardzo dążymy do szczęścia, że dosłownie zrobilibyśmy wszystko, aby je osiągnąć. Kto nie chciałby być szczęśliwy? W dążeniu do spełnienia nie ma nic złego. Jest tutaj pewna kwestia, którą od razu zaczynam mój krótki wywód. Mianowicie chodzi o to, że jeśli uda nam się osiągnąć w dowolnej materii pewien poziom szczęścia, to niestety następuje proces przywiązania się do tej sytuacji. Czy to fizycznie, czy też emocjonalnie. Zaczynamy żyć w szczęściu i nie zważamy na to, czy faktycznie tego potrzebowaliśmy, czy to tylko my jesteśmy szczęśliwi a cały świat dookoła nas nie, i tak dalej. Kiedy złapaliśmy już to nasze szczęście, natychmiast budujemy barykady, ustawiamy fortyfikacje, wysuwamy działa obronne i czekamy, aż nadejdzie jakiś wróg, który będzie nam próbował odebrać to nasze szczęście.
Brak przywiązania polepsza jakość życia.
Tak jak narkotyki, które uzależniają. Alkohol, który robi sieczkę z mózgu czy też inne „używki”, również szczęście może być uzależnieniem, które spowoduje nasze końcowe zawirowania w życiu. Proponuję tutaj, aby praktykować nasz brak przywiązania. Co to oznacza? Chodzi tutaj o bycie bardzo świadomym w momentach, kiedy, uwaga… już udało nam się osiągnąć jakąś formę szczęścia! Nieważne co to jest: znalezienie miłości życia, zarobienie pieniędzy, uzyskanie odpowiednich rezultatów w pracy nad sobą, lub też bardziej przyziemne jak ugotowanie czegoś pysznego, albo po prostu cieszenie się wolną sobotą podczas tygodnia pracy. Jeżeli już doświadczamy czegoś przyjemnego, proszę abyście nie myśleli o tym co będzie kiedy tego szczęścia już nie będzie. Powiem więcej, proszę abyście zaakceptowali to, że tego szczęścia za chwilę może nie być. Dlaczego? Podam prosty przykład.
Będąc nastolatkiem, uczęszczając do liceum w weekendy często wyjeżdżałem na ogólnopolskie zawody breakdance, gdzie rywalizowałem z ludzmi z innych miast w zmaganiach tanecznych. Po powrocie z takich zawodów, pomimo fizycznego wycieńczenia, nie to było powodem moich zmartwień. Już następnego dnia, czyli w Niedzielę rano wkurzałem się, że już jutro jest Poniedziałek i muszę iść do szkoły. Mój umysł stworzył wiele historii, które wręcz potęgowały uczucie przygnębienia. Lepiej iść na trening i nie iść do szkoły. Wiadomo!:) Ale jednak tak się nie działo. Zazwyczaj szedłem do szkoły. I zamiast być pełnym energii i naładowany uczuciem zaciekawienia co przyniesie nowy dzień, szedłem jak za karę. Pomijam fakt, iż szkoła na prawdę mało wnosiła do mojego rozwoju, ale jednak warto było doświadczyć. Nawet kiedy wygrałem zawody i wracałem do domu to i tak w Poniedziałek uczucie wygrania ogólnopolskich zawodów zostało stłumione na rzecz… zwykłego pójścia do szkoły.
Ten przykład pokazuje doskonale jak bardzo przywiązujemy się do pozytywnego, szczęśliwego stanu, który niestety powoduje w nas ogrom problemów. Nasz umysł automatycznie wytwarza historię, która wręcz wymusza na nas, aby myśleć o tym co będzie kiedy już mi to szczęście minie. Kurczowo zaczynamy trzymać się naszego pozytywnego doświadczenia z danej chwili, a jednak pomimo wszelkich starań ono wyślizguje się nam z rąk, jakby było nasmarowane olejem kokosowym (hahaha tak tak, olej kokosowy nie tylko dobry do gotowania haha:) Nieważne ile siły byśmy włożyli w nasz opór przed brakiem szczęścia, nic to nie da. To znaczy się da, ale efekt przeciwny. Nie zatrzyma to w nas szczęścia a jedynie wytworzy napięcie oraz poczucie straty. Stąd jest już cieniutka granica do obwiniania siebie lub innych za utratę szczęścia. Gdzie tak naprawdę nikt nie jest winny.
A może lepiej nie być szczęśliwym?
Oczywiście, że powinniśmy doświadczać jak najwięcej szczęścia w naszym codziennym życiu. Jedynie ćwiczmy nasz umysł w nie utożsamianiu się i nie przyzwyczajaniu się do tego stanu, gdyż możecie być pewni, że tak jak wielu sławnych poetów, pisarzy, śpiewaków mówiło: wszystko jest tylko na chwilę. Zamiast skupiać się na zatrzymywaniu jak najdłużej danego uczucia (szczęścia), pozwólmy mu trwać i niech ono wyzwala w nas wszystko co najlepsze do ostatniej chwili, do ostatniej godziny, sekundy i milisekundy. Niech każdy atom naszego ciała odczuwa to w pełni a tym samym, bądźmy gotowi na puszczenie tego dalej.
Można by powiedzieć, że to taka chmurka szczęścia która sobie płynie gdzieś w przestrzeni niewidzialnej i co jakiś czas w nas wpada, doświadcza nas i płynie sobie spokojnie dalej, gdyż na horyzoncie są kolejni ludzi, którzy również zasługują na część tej chmurki. Niech ta chmurka sobie płynie spokojnie swoim tempem a my próbując zarzucić na nią fizyczne liny i więzy, nic nie zyskamy. No może poza frustracją, że niemożliwym jest zatrzymanie eterycznej sfery, fizycznymi siłami. Dlatego kochani, doświadczajmy wszystko i nie wymagajmy, aby pozytywny stan rzeczy trwał wiecznie. Bo zapewne nie będzie. Czy to źle? Oczywiście, że nie! Tak naprawdę wszystko idzie zgodnie z naszym kosmicznym planem!:) Życzę Ci dużo szczęścia…na chwilę!:)