Jak żyć? To pytanie zadawano i nadal zadają ludzie na całym świecie. Niezależnie od statusu, lokalizacji czy stanu emocjonalnego, każdy chce wiedzieć jak żyć? W jaki sposób osiągać szczęście, obfitość oraz spełnienie? Niewątpliwie życie jest sztuką. Dziś podpowiem Wam na co warto zwracać uwagę w grze zwanej życie. Tak jak sztuka na deskach teatru, tak sztuka w teatrze zwanym życiem jest nieprzewidywalna, pełna zwrotów akcji oraz nieoczekiwanych zakończeń fabuły…
Sztuka Kompromisów.
Zacznijmy od emocji oraz relacji międzyludzkich. Kompromis nie jest łatwy do osiągnięcia, gdyż zawiera się w nim jakaś forma niby uległości. Nie ważne czy jedna czy druga strona, ale koniec końców, ktoś ustępuje. I dopóki ta strona czuje się z tym dobrze, wszystko jest ok. Jednak ile razy w życiu ustąpiliśmy, odpuściliśmy, wyparliśmy jakieś zdarzenie a następnie nie potrafiliśmy go zaakceptować? Zarówno Ty jak i ja, razem mieliśmy takie doświadczenia. Czym zatem jest prawdziwy kompromis?
To sztuka słuchania siebie. W szczególności w tych nieprzychylnych lub niekomfortowych dla nas sytuacjach. Jak to zrobić? Słuchajmy swojej intuicji lub też głosu wewnętrznego. Każdy z nas posiada ten dar. Jedni posiadają łatwiejszy dostęp do tego zasobu, inni muszą się trochę bardziej wysilić. Dobra wiadomość jest taka, że na prawdę każdy z nas to ma! Kwestia jedynie otrzymania dostępu, który to nikt inny jak MY SAMI sobie nadajemy. Nie żaden guru, nie żadna super metoda a MY SAMI dajemy sobie dostęp do intuicji. Ona natomiast pozwala nam w akceptacji świata a tym samym generowania kompromisów w relacjach międzyludzkich.
Mówiąc kompromis mam na myśli podejście zupełnie odmienne od tego Ziemskiego, czyli gdzie jest kompromis tam zawsze jest jakiś wygrany i przegrany. Nie o to tutaj chodzi. Warto zatem na kompromis spojrzeć z wyższej, wewnętrznej świadomości. Z takiej perspektywy w której nawet jeśli ustępujesz, robisz to w zgodzie ze sobą nie tworząc wokół tego zdarzenia żadnych błędnych przekonań na własny temat. A jeśli jesteś pewny swojej świadomości w relacjach międzyludzkich, pojawi się przestrzeń na głębszy oddech. To właśnie jest nasz kolejny przystanek na drodze ku samo świadomości.
Sztuka Oddychania.
Życie na Ziemi nie dla wszystkich może być łatwym doświadczeniem. Stres oraz tempo w jakim przyspiesza nasza rzeczywistość, zmusza ludzi do szybkiego i nieświadomego oddychania. Mówi się, że oddech to życie. A skoro skracamy swój oddech, to skracamy swoje życie. Tracimy też na jakości tego życia, w związku z generowanym napięciem w ciele. Kiedy żyjemy w permanentnym napięciu, nasze ciało przyzwyczaja się do pobierania zbyt małej ilości tlenu. Zauważ kiedy idziesz na dłuższy spacer, wracasz do domu i kręci Ci się w głowie. Często wtedy mówimy, że dotleniliśmy się. Czyż nie jest to dziwne? Dotlenieni jesteśmy… zakręceni. Natomiast bez pełnego dostępu do prawidłowego oddychania, niby żyjemy normalnie. Czym jednak jest „normalność”? Jak na to patrzę to wygląda na to, że świat stanął do góry nogami.
Warto zatem praktykować świadomy oddech. Jak?Poszukując informacji w książkach oraz internecie, w zasadzie wszędzie można natrafić na jakieś techniki oddychania. Jest ich pewnie tyle, ile metod mindfulness, medytacji oraz świadomej praktyki duchowej. Ja dziś proponuję Wam mega proste 2 techniki.
Technika #1. Zwróć uwagę na to czy podczas wdechu twój brzuch wypina się do przodu a wydychając powietrze wciąga się do wewnątrz. Jeśli tak się nie dzieje, nic nie szkodzi. Większość ludzi oddycha nieprawidłowo. Płytko, szybko, nerwowo i praktycznie poprzez samą klatkę piersiową. Dlatego podczas wdechu wypełniaj najpierw cały brzuch a potem dopiero płuca! Zobacz jak więcej powietrza jesteś w stanie wtedy wciągnąć i tym samym dotlenić swoje ciało. Podsumowując: zamiast podczas wdechu wypinać klatkę piersiową, zrób to odwrotnie. Wdech, wypełnia się najpierw brzuch a potem płuca i klatka piersiowa wypina się do przodu. Wydech do samego końca! Aż poczujesz, że brzuch przykleja Ci się do żeber 🙂 Spróbuj zwracać uwagę na takie oddychanie w trakcie dnia a w szczególności w sytuacjach stresujących.
Technika #2. Technika oddechowa od Deepak’a Chopry: technika ta pozwala na zwolnienie akcji serca, wyciszeniu się oraz wejścia w stan kontaktu z własną wewnętrzną istotą. Technika ta jest bardzo prosta. Wystarczy zapamiętać 3 cyfry: 4,2,6. Praktyka: rób wdech przez 4 sekundy, następnie zrób pauzę na 2 sekundy i na koniec wydech trwający 6 sekund. Nie ma tutaj żadnej filozofii, ukrytych technik, czy też dostępu tylko dla wtajemniczonych. Wszystko proste, klarowne i banalne! Dlatego zapamiętajmy 4,2,6 i zastosujmy w codziennych sytuacjach: stojąc w korku, w kolejce, leżąc w łóżku, idąc po chodniku.
Podsumowując: druga sztuka to sztuka oddechu. Bez pożywienia i wody można spokojnie kilka dnia pożyć. Bez oddechu zostawiamy ziemski skafander po upływie kilku, może kilkunastu minut (dla dobrze wytrenowanych). Dlatego warto zainteresować się oddechem. A kiedy już będziemy oddychać świadomie wtedy przyjdzie czas na miłość, czyli trzeci punkt naszego dzisiejszego wglądu w siebie.
Sztuka Kochania.
Ten nagłówek brzmi jak poradnik Michaliny Wisłockiej z lat 70, który po raz pierwszy w Polsce z naukowego punktu widzenia pokazał seksualność człowieka. Jednak kochanie w ujęciu seksualnym, to tylko mniejsza i nawet bym powiedział bardziej przyziemna forma doświadczania miłości. Jak mawiał Osho: „Seks jest ważny”. I zgadzam się w 100%. Jednak sam akt miłosny pomimo jego ogromnej mocy energetycznej (pomyśl jaka moc musi być w seksie, skoro potrafi dać życie nowej istocie!), jest tylko częścią układanki.
Sztuka kochania to przede wszystkim tzw. „self-love”, czyli samo-kochanie! W polskim języku nie ma odpowiednika tego terminu, ale przyjmijmy, że jest to miłość do samego siebie. Każdego, ale to dosłownie każdego dnia warto praktykować miłość do samego siebie. Kiedy wszystko idzie zgodnie z planem, łatwo jest kochać siebie. Chociaż nawet wtedy mało kto pamięta o tym, żeby szczerze wyrażać auto miłość. Jednak kiedy pojawią się jakieś trudności, kiedy faktycznie nawalimy w jakimś obszarze, kiedy sprawimy komuś zawód lub też kiedy sami zawiedziemy siebie – wtedy warto uruchomić nasze wewnętrzne pokłady miłości kierując jej strumień do siebie. Z miłością płynie coś o wiele więcej niż tylko uczucie bliskości, seksualności, spełnienia.
Miłość to potężna moc, która niesie ze sobą 3 ważne aspekty naszego życia:
AKCEPTACJA
WYBACZANIE
SPRAWCZOŚĆ
Każda z tych super mocy (uważam, że akceptacja, wybaczanie i sprawczość takimi są) na pierwszy rzut oka może nie mieć nic wspólnego z miłością. Jednak nie bądźcie krótkowzroczni. Zaglądając pod dywan powierzchownych zachowań, możesz dostrzec pełnię jaką w Twoje ręce oddaje miłość. Wszystkie rzeczy z wierzchu a w szczególności te negatywne, błędne przekonania o nas samych, powodują Twój brak miłości w tej pełnej gamie duchowych doświadczeń. Jeśli nie jesteś w stanie zaakceptować, wybaczać szczerze oraz stwarzać warunków do sprawczości, nie oczekuj miłości. Zarówno od innych ludzi w Twoim kierunku, jak również do samego siebie. Dlatego praktykuj miłość poprzez te 3 przestrzenie. Co to oznacza?
Po pierwsze akceptuj swoje niedociągnięcia. W sytuacjach o których wspomniałem wcześniej, pozwalaj sobie na porażkę, bez autoagresji emocjonalnej oraz obwiniania siebie za niepowodzenia. Przypomnę tylko, że niepowodzenie jest społecznym programem wpisanym w naszą podświadomość. Z szerszej perspektywy to jedynie kolejny krok w dążeniu do realizacji naszych planów a nie żaden koniec świata.
Przejdźmy dalej: wybaczanie. Wybaczaj ludziom, wybaczaj sobie. Dlaczego? A dlaczego by nie? Zauważ co nie pozwala Ci wybaczać? Odpowiedź łączy się kosmiczną nicią z poprzednim punktem, czyli brak akceptacji. Kiedy nie chcemy zaakceptować siebie lub innych ludzi, to nie ma mowy o wybaczeniu. Dlatego kiedy tylko masz chwilę czasu, praktykuj wybaczanie. Przykładowo możesz przypomnieć sobie emocje związane z jakąś osobą i po prostu wybaczyć tej osobie w myślach. Wyobraź sobie, że wybaczasz tej osobie będąc istotą z wyższej świadomości – bez ego, bez żalu, bez nienawiści. Samo praktykowanie takiej wizualizacji wprowadza lekkość, wewnętrzny ład i spokój oraz jest idealnym wstępem do kolejnego etapu w sztuce kochania, czyli do sprawczości.
I na koniec sprawczość a tak na prawdę chodzi o wzięcie odpowiedzialności za to co robimy w naszym życiu. Kiedy w 100% powiemy sobie, że to my sterujemy naszym życiem, zaczynamy pozbawiać siebie wewnętrznych demonów w postaci szefa w pracy, współpracownika, toksycznego partnera, czy teściowej. Wtedy nikt ani nic nie jest w stanie zakrzywić naszej rzeczywistości do stopnia gdzie będziemy czuli się jak ofiara.
Dlatego podsumowując dzisiejszy wpis, który miał być jak zwykle o wiele krótszy🙂 Pamiętajmy, że bycie artystą swojego życia jest po prostu naszym własnym jednoosobowym show. To my piszemy scenariusz, my reżyserujemy, jak również my odgrywamy główną rolę a nie inni ludzie robią to za nas. Z takim nastawieniem