I znowu wracam do tematu ciała, mięśni i wizerunku. Zdjęcia wysportowanych ludzi z idealną sylwetką, dwoją się i troją w internecie. Wszyscy je oglądają, starzy, ludzie w średnim wieku, dzieci, i młodzież. Wszyscy są wystawieni na ekspozycję półnagiego ciała z mocno wyrzeźbioną muskulaturą brzucha, klatki piersiowej lub po prostu pół nagiego ciała. Nie mam z tym żadnego problemu. W poprzednim wpisie na ten temat zwracałem uwagę na to, w jakim celu ludzie publikują takie zdjęcia. Dziś natomiast chciałbym podpowiedzieć kilka patentów, nie tyle na to jak mieć super ciało, ale na to jak być zdrowym i nie oszaleć w psychozie fitnessowego trendu.
Media społecznościowe, gazety drukowane, Internet i telewizja, billboardy, reklamy – wszystko to na masową skalę pokazuje nam zdrowych, uśmiechniętych, umięśnionych ludzi, którzy wiedzą jak „to” zrobić. W tym przypadku chodzi o mięśnie i wygląd zewnętrzny. Kiedyś śmiałem się z napakowanych kolesi na siłowni, bo wydawało mi się, że dźwigają ciężary tylko po to, aby imponować kobietom…yyy facetom z resztą też, nie wnikam. Moje podejście się zmieniło nie dlatego, że tych kolesi już nie ma. Oni tam nadal są. Ja natomiast postanowiłem zastosować coś co nazwałem: „inżynierią odwracania”. Zacząłem dostrzegać tych ludzi, którzy robią to na prawdę z pasją a nie dla poklasku. Ludzi, którzy mają intelekt (pomimo powszechnego stereotypu głupiego karka), zajawkę, pasje w życiu.
Dlaczego akurat podaję ten przykład? A no dlatego, że to jak wyglądamy zewnętrznie ma ogromny wpływ w świecie materialnym na to, jak na pierwsze wrażenie postrzegają nas inni. Czy tego chcemy, czy nie. Żyjemy w świecie gdzie wyborów dokonujemy najpierw od strony wizualnej, a potem świadomościowej. Nie do końca się z tym zgadzam, dlatego tu też oczywiście stosuję inżynierię odwracania. Przykład? Banany! Kupuję już tylko i wyłącznie czarne, brzydkie, lekko naderwane banany. Czy to oznacza, że są złe? W wizualnym świecie tak, ponieważ widzę ludzi, którzy na mnie patrzą jak zgarniam wszystkie te sztuki, których oni by nigdy nie wybrali, bo może są otrute albo niedobre w smaku. Prawda natomiast jest zupełnie odwrotna.
Ciało to nasza wizytówka? Czy, aby na pewno?
Znowu w pewnym sensie i tak i nie. Ciało jest postrzegane przez innych jako pewien wstępny obraz tego kim dana osoba jest. To niestety nie działa w ten sposób. Chodzi tutaj o łączenie pewnych cech wyglądu z cechami osobowościowymi. I tak na przykład szczupła, uśmiechnięta, wysoka blondynka, na pierwszy rzut oka może wydawać się słodką i miłą osobą. Gość ważący 150kg z brodą i w skórzanej kurtce na Harley’u, może wydawać się niebezpieczny. I tak dalej. Większość z tych ocen będą niestety błędnymi przekonaniami. Wystarczy porozmawiać z kimś chwilę, spojrzeć mu w oczy i już dokładnie wiemy jak bardzo nasz umysł oszukuje nas poprzez pułapkę wizualnego, doskonałego ciała fizycznego. Blondynka może być wredną i negatywną postacią dla innych ludzi a Harley’owiec może być gejem. Dlatego na prawdę, uwierzcie mi piszę to z całą odpowiedzialnością:
wizerunek fizyczny drugiej osoby, kompletnie nie równa się temu kim ona jest w rzeczywistości.
To są jedynie stereotypy charakterystyczne dla społeczno-kulturowycho grup. Nic więcej. Na przykład weźmy osobę zajmująca się zdrowym odżywianiem, uprawiająca yogę, medytująca, uduchowioną czy też pozytywną. Wszyscy by powiedzieli: święta! A tu niestety świat działa inaczej.
Dlatego nie dajmy się oszukać pewnej otoczce, której ciało fizyczne jest bardzo dużą częścią. Nie mówię, jak powinniśmy oceniać ludzi, ale zwracam uwagę na fakt, iż fizyczna atrakcyjność lub jej brak to błędny koncept świata materialnego. Dodam przy tym, aby nie zostać zrozumianym źle: uwielbiam patrzeć na idealnie zbudowane ciała! Uwielbiam! Jednak nie o tym tutaj mowa.
Skoro ciało nie ma znaczenia…
Kończąc nagłówek mógłbym powiedzieć, że w takim razie siadamy na kanapie, włączamy Netflix i jemy chipsy i czekoladę do końca życia. Nic bardziej mylnego. Nie zrozumcie mnie źle. Artykuł ten ma na celu jedynie obnażenia mechanizmu jaki nasz mózg nam sprzedaje każdego dnia. Ja natomiast jestem absolutnie za tym, aby szlifować nasze ciało fizyczne ze szczerą akceptacją. W kwestii akceptacji oraz wpływu fizyczności na naszą psychikę natrafiłem na ciekawego człowieka. To Mischa Janiec – niemiecki kulturysta zajmujący się aktywnością fizyczną i dietą. W swoim wystąpieniu podczas konferencji TEDx, opowiada o tym, jak zmiana wyglądu zewnętrznego, zmienia naszą psychikę i nasze zachowanie. Jest tam wiele ciekawych punktów z którymi się zgodzę. Są to na przykład:
Dobra kondycja kształtuje postawę, i prostą sylwetkę. Używanie coraz większej ilości technologii powoduje, że coraz bardziej się garbimy rujnując tym samym kręgosłup. Totalna prawda!!!
Tężyzna zmienia nasz wizerunek samego siebie spoglądając w lustrze. Również się zgadzam i piszę o tym w kwestii akceptacji w moim darmowym Ebook’u.
Kondycja i ćwiczenia zmieniają naszą psychikę i zwiększają samo-świadomość. Też się zgadzam w 100%!
Ciało fizyczne ma znaczenie, ale…
Warto nie popadać w skrajności. Ani w jedną ani w drugą stronę. Jeśli zyskujemy na świadomości poprzez rozwój, to będziemy uważniej patrzyć na siebie oraz to co nami kieruje w życiu. Niewątpliwie aktywność fizyczna jest bardzo ważnym narzędziem w tworzeniu lepszej wersji siebie. Nie ma co iść w ekstrema. Moja świadomość podpowiada mi, że akceptacja swoich predyspozycji, które mamy definiuje nas jako jednostkę i wyróżnia od innych. Dlatego ktoś o większej posturze ciała, nigdy nie będzie nosił rozmiaru S, ale czy to oznacza, że musi być gruby? Oczywiście, że nie. Może być zarówno otyły jak i mega wyrzeźbionym, dużym kolesiem. To samo u kobiet: należy uzmysłowić sobie, że to że nie wyglądasz jak modelka, którą się inspirujesz zależy od wielu aspektów. I tak kobiety i mężczyźni łapią się w pułapkę dążenia do ideału, który jest im wyprojektowany z zewnątrz.
Prawdą jest, że wszystko zaczyna się wewnątrz nas. Równowaga i nie popadanie w skrajności jest kluczem. Jeśli idziemy na siłownię lub fitness z uczuciem strachu, że jeśli tego nie zrobimy to inni będą mieli z nas pośmiewisko – to jesteśmy skazani na porażkę. Generujemy takim zachowaniem jeszcze więcej stresu dla naszego ciała fizycznego, nie wspominając już o psychice. A sami wiemy, że w stresie nie można uzyskać najlepszych rezultatów. Samo-akceptacja to również klucz do sukcesu. Dostosowanie swoich predyspozycji do ćwiczeń, diety, czy też warunków w jakich się znajdujemy w życiu, też jest ważne. Nie trzeba być koksem, ani super fit blondynką rodem z Instagrama. Należy pracować nad ciałem tak samo jak nad mózgiem – w równowadze i harmonii.