Jestem kobietą i jak każda z nas zastanawiam się nad sprawami dnia codziennego. Czasami chowam głowę w ramiona, gdy czuję nad sobą kubeł przepełniony emocjami. Co, gdyby moją głowę obsypał pył ze spadającego sufitu, a za oknem słyszałabym wybuchy bomb? „Dziewczyny wojenne” to książka, która wzbudziła we mnie szereg refleksji.
Kim były dziewczyny wojenne?
To historia jedenastu dziewczyn, młodych panien, które zostały wyrwane ze swojego życia pełnego zwyczajnych pragnień i marzeń. Jednej z bohaterek Dzidzi nie było dane potańczyć na własnym weselu, na które wpadło gestapo, wszyscy goście oprócz panny młodej, zdążyli się schować:
„Miałam taką ładną sukieneczkę z żorżety…Jak potem mnie bili, rozbierali, to ta sukienka była cała pocięta…”
Kolejną była Magda. Gdy wybuchła wojna miała czternaście lat. Niepozorna, wysportowana, przewoziła na nartach lotników na słowacką stronę:
„Może i umieli latać, ale o nartach nie mieli pojęcia. W życiu się tak nie narobiłam”.
To tylko namiastka niesamowitych opowieści pełnych detali, widzianych oczami kobiet. Chciały żyć normalnie, a dostały strach i walkę o przetrwanie, która ciągnęła się latami do końca ich istnień. Nie sposób sobie wyobrazić jak mógł wyglądać tamten świat oraz decyzje, które należało podejmować. Ciężko zrozumieć sytuację tych młodych ludzi, którzy wśród zgliszczy upadku człowieczeństwa mieli niewyobrażalne pragnienie, aby żyć, kochać i budować społeczeństwo. Takie historie warto znać, takie historie są prawdziwe i pozostawiają w człowieku dużo znaków zapytania. Szczerze polecam tę książkę.