Ostatnio wrze w Internecie o tym, jak to ludzie sami siebie próbują zdiagnozować na podstawie informacji z sieci. Lekarze biją na alarm. Społeczeństwo zaczyna uskuteczniać jakąś szarlatanerię. Zioła, suplementy, homeopatia, siła umysłu czy też świadomości. Jednym słowem mówiąc: ezoteryka. A potem przychodzą do lekarza z podkulonym ogonem i proszą o zdiagnozowanie i „prawidłowe” leczenie. Jeśli ktoś nie ma poważnego schorzenia, tragicznego wypadku lub jakiegoś rodzaju choroby „nieuleczalnej” (celowo w cudzysłowie) to wierzę w to mocno, że nie ma takiej potrzeby udawać się do placówki „służby” zdrowia. Dla większości osób z którymi rozmawiam, już samo pójście do przychodni powoduje, że człowiek zaczyna jeszcze głębiej wierzyć, że jest chory a lekarz mu pomoże. Jednak czy to jest prawdą? Moją już nie…
Specjalistą nie jestem, ale…
Najczęstszym przypadkiem jaki spotkamy w przychodni to ludzie z przeziębieniem lub grypą, niskim lub wysokim ciśnieniem i tego typu problemami. Sam po sobie wiem, jak jeszcze kilka lat temu chodziłem do lekarza internisty, jaki był rezultat mojej wizyty. W zasadzie była to zazwyczaj krótka wizyta. Szybkie zbadanie stetoskopem (takie coś jak Beats by Dre na uszach lekarza:), potem szybki wywiad „co pan robi”, „gdzie pan pracuje” a na koniec finisz:
No to dziś spróbujemy antybiotyk, żeby pana szybko postawił na nogi… yyy przecież chce pan wrócić do pracy, prawda?
Do tańca, kontaktu z dziećmi, kreatywną młodzieżą i dorosłymi bez limitów wiekowych – tak jak najbardziej! Chciałem wrócić i to jak najszybciej, za wszelką cenę. Okazało się, że cena jaką zapłaciłem za takie wizyty była moja…odporność.
Antybiotyki niszczą nasz system odpornościowy.
Ten rodzaj leku jest przepisywany nam od ręki. Załatwia całą sprawę. Kilka lat temu kiedy go brałem, fakt wyleczyłem się w 3 dni. Wszystko było super. Nie zaważałem na to, że powodowało to pewne skutki uboczne. Jak sobie sprawdzimy w literaturze medycznej jakie efekty uboczne wywołują antybiotyki, to dowiemy się, że generalnie są bezpieczne. Że nie powodują „strat” w organizmie gospodarza, lecz niszczą mikroorganizmy odpowiedzialne za chorobę.
Dalej natomiast czytamy, że mogą powodować niepożądane skutki uboczne na takie narządy jak:
– nerki
– wątrobę
– niszczą struktury ucha wewnętrznego
– wpływają toksycznie na szpik kostny
– powodują reakcje uczuleniowe
A na koniec jest podane, że działaniem niepożądanym antybiotyków, zwłaszcza podawanych doustnie, jest możliwość zmniejszenia naturalnej flory bakteryjnej człowieka. Że co!? Sporo tych efektów ubocznych.
Nie chodzi o antybiotyki. Chodzi o chciwość.
Żeby było jasne: nie mam na celu informowania ludzi, aby nie brali antybiotyków. Moim celem jest uświadomienie, że skoro powodują one zubożenie naszej flory bakteryjnej to tym samym ubożeje nasz system odpornościowy. Co powoduje, że częściej będziemy chorować i tym samym częściej wracać do lekarza. Nie wchodzę już w tematy tego jak lekarze są „przyklepani” z firmami farmaceutycznymi, które wpychają ludziom na siłę swoje nowe (czasami nieprzetestowane do końca) leki. Lekarz natomiast pojedzie na bankiet z ramienia korporacji, która ma gigantyczne środki na legalne przekupstwo chciwych ludzi (tak tak, ludzi! Nie lekarzy!) . Tam sobie zje sushi, posłucha „wykładu” i spędzi upojną noc w luksusowym hotelu. To jest normalna praktyka. Wszyscy o tym wiedzą, oczywiście nikt o tym nie pisze. Lekarz wraca z gadżetami danej marki i zapasem leków dla swoich pacjentów. Nie ma w tym żadnej medycznej pomocy ludziom! Ja widzę w tym chciwość, ego oraz chełpienie się tym, że kelner Ci poleje drina, mówiąc do ciebie per panie doktorze.
Co zatem zrobić?
Radzę unikać lekarzy w przypadkach takich jak przeziębienia, grypy itd. Jeśli faktycznie nam dolega coś poważnego, jak najbardziej konsultujmy to ze specjalistami. Większość dolegliwości jednak potrafimy przezwyciężyć sami! Lekarze wieszają psy na wszelkich alternatywnych źródłach, promujących istotę ludzką jako energetyczno-molekularny pojazd, który ma w sobie wszystko co jest potrzebne do zdrowego życia.
<Oczywiście nie musimy w to wierzyć, ale warto testować na sobie pewne metody. Chociażby związane z jedzeniem, które przyjmujemy codziennie. Z otoczeniem w jakim się obracamy, z poziomem stresu, brakiem snu itd. Nie chodzi mi o to, że jedna metoda jest dobra a druga zła. Najlepiej było by, aby połączyły siły, tworząc faktyczną pomoc dla człowieka. Bez pieniędzy z łapówek, bez ego i tytułów doktorskich, bez chęci bądź też musu zarobienia na przetrwanie.
Wydaje mi się, że prędzej alternatywna medycyna wyciągnie rękę do akademickiej, ponieważ jest promowana przez ludzi, którzy są w stałym kontakcie ze sobą samym! Do wewnątrz! Dlatego nie odrzucają oni wszystkiego co głosi akademia. Pytanie tylko, czy zwykły lekarz z x-letnim stażem jest w stanie odmówić sobie wyjazdów sponsorowanych i zmniejszania ilości przepisywanych leków. W zamian podchodząc do pacjenta holistycznie: ile pacjent pracuje, czy się wysypia, czy ma stres, jaką ma dietę, czy korzysta ze Słońca, czy uprawia sporty, czy tańczy, śpiewa itd. Mogę wymieniać do jutra. Nie urażam tutaj lekarzy, obnażam tylko ich ego, które nie pozwala na takie metody. Dlatego zamiast z przeziębieniem do lekarza, proponuję poszukać informacji we własnym zakresie, co wpływa na nas, że chorujemy. Nikt nam tego nie zabroni, a efektem może być aktywacja własnego systemu uzdrawiania! Systemu, który wierzę głęboko, że mamy od zawsze a jedynie zapomnieliśmy jak go używać.
Wszelkie naturalne, alternatywne sposoby wzmocnienie odporności to bardzo ważna rzecz i faktycznie zdecydowanie zaniedbany temat w naszym społeczeństwie. Łatwiej jest wziąć jedna tabletkę niż samemu przygotować naturalną miksturę, ciepłą zupę, zjeść kanapkę z miodem i czosnkiem. Co do części Twojego wpisu nie mogę się jednak zgodzić. Zdecydowanie za bardzo generalizujesz jeżeli chodzi o środowisko lekarskie. Mam sporo do czynienia z tymi ludźmi i że tak powiem od kuchni obserwuję i analizuję kwestie, o których piszesz. Jest mnóstwo lekarzy nie zamykających się na alternatywne, naturalne sposoby leczenia, chcących pomóc innym, szukających różnych sposobów poza schematami. Wszystko to jest kwestią człowieka i jego podejścia do życia, otwartości i chęci szukania alternatywnych rozwiązań, tak jak w każdej innej dziedzinie. Ego i chciwość to zdarzające się, paskudne cechy lekarzy, ale uogólnianie jest tu bardzo krzywdzące dla wielu ludzi poświęcających swoje życie pomocy chorym. Z antybiotykami sprawa nie jest taka prosta jaką się wydaję i nie chodzi tu o samego lekarza, ale też o system i biurokrację z jaką lekarz musi się zmagać. Większość ludzi tego właśnie oczekuje idąc do lekarza- antybiotyku na wszystko, a lekarz który go nie przepisuje zostaje obsmarowany w internecie od góry do dołu, że mu żałuje recept i bagatelizuje jego zdrowie. W na prawdę ogromnej części przypadków to chorzy wymuszają wypisanie antybiotyku na lekarzu udając że są bardziej chorzy lub prosząc o receptę. Poza tym dla lekarza jest to pewnego rodzaju zabezpieczenie. Nie masz obowiązku realizować recepty i w większości przypadków lekarze przepisują antybiotyki aby chory w razie pogorszenia stanu zdrowia miał możliwość wykupienia leku i uderzenia w ognisko bakteryjne, a lekarz miał spokojne sumienie. Owszem, nasz organizm jest w stanie wiele przezwyciężyć, ale w wielu infekcjach antybiotyk jest jedynym skutecznym lekiem przeciwko bakteriom. Nie zmienia to faktu, że obecnie zdecydowanie go nadużywamy i szczepy bakterii stają się coraz bardziej oporne na jego działanie. Także zgadzam się zdecydowanie, że na byle przeziębienie czy grypę(którą wywołuje wirus zatem antybiotyk jest tu błędem w sztuce) nie należy brać antybiotyku, ale w zaawansowanych stanach chorobowych owszem, ponieważ skutki niedoleczonej, nawracającej infekcji bakteryjnej mogą być bardzo poważne dla zdrowia, a nawet życia. Jeszcze co do naszej flory bakteryjnej, to jest to normalne działanie antybiotyku- usuwa drobnoustroje patogenne, jak i nasza naturalną florę stąd konieczność brania w trakcie kuracji probiotyków, które pomagają nam tę florę odbudować. I nie jest to żadnym tragicznym skutkiem ubocznym, który byłby przez lekarza zatajany przed chorym. Co do innych skutków ubocznych to też nie jest to tajemnicą, że każdy lek w nadmiarze lub w przypadku osłabienia organizmu pacjenta może nieść za sobą skutki uboczne. Dlatego ze wszystkim należy zachować rozsądek i umiar. No i odrobina zaufania do lekarza, który kilkanaście lat zdobywał wiedzę i w większości przypadków wie co robi.
Hejo Magda. Tak może odebrałaś to jako generalizowanie. Bardziej miałem na myśli tych, którzy to właśnie działają bardziej na szkodę, ponieważ mają ustawkę z firmami farmaceutycznymi. Nie wszyscy lekarze są tacy, owszem. W sumie masz racje odnośnie antybiotyków. Tego nie uwzględniłem a Ty widzę masz info z pierwszej ręki z którym zgadzam się. Niejednokrotnie pacjenci wymuszają antybiotyk bo wiadomo, że chcą wrócić do pracy bo nie zarobią pieniędzy. Czyli tu jest błąd systemu monetarnego 🙂 Odnośnie probiotyków (akurat jestem w trakcie czytania literatury więc dobrze trafiłem:: hihi) przyjmujemy je aby przywrócić mikroflorę w jelitach. A jelita to bardzo indywidualna kwestia. I tak to co w naszym kraju jest probiotykiem w innym regionie globu może być trucizną. Do tej pory naukowcy pracują nad udowodnieniem, że owe probiotyki (czy to suplementy czy też te na bazie nabiałów:jogurty, maślanki) przyjmowane w trakcie leczenia antybiotykiem zabijają „złe” bakterie dostarczając „dobrych”. Problem probiotyki jest taki, że dopóki naukowcy nie opublikują badań nie ma pewności czy probiotyk na przykład nie jest zabijany przez sam antybiotyk podczas choroby człowieka. Dalej czytamy, że probiotyk jest nadal kategoryzowany jako żywność, więc nie ma na niego regulacji takich jak an środki medyczne. Ciekawy temat też 🙂
Odnośnie zaufania do lekarza. Osobiście buduję zaufanie do człowieka, nie do tytułu jaki nosi i jaką rolę odgrywa (zarówno on jak i ja – wszyscy gramy). Jesteśmy człowiekiem, istotą żywą, uczuciową i to już kwestia bycia uczynnym, pomocnym itd. Mam nadzieję, że lekarze nie chcą odbębnić swojego bo jest długa kolejka, tylko chcą faktycznie pomóc. Nie spotkałem na swojej drodze i pielgrzymce po przychodniach zbyt wielu uczynnych, empatycznych itd. Wręcz nie oczekuję aczkolwiek w kwestii zdrowia, tak jak napisałem, w dzisiejszym świecie liczę na holistykę – całościowe podejście. Metody sprzed x lat działają na standardowych chorobach, które były, są i będą. Natomiast ilość chemii w jedzeniu, atmosferze, smog elektroniczny i inne zagrożenia spychają lekarza na margines, jeśli sam nie będzie się chciał douczać. Sami wiemy, że jak się nie ma zajawki na coś to nie chcesz się doszkalać 🙂 Ale wierzę, że tak jak mówisz: jest grono ludzi którzy chcą coś zmienić. Ja spotkałem tylko 2 takich na powiedzmy kilkudziesięciu. To trochę marny wynik, dlatego tak marna ocena w tym wpisie na Blogu 🙂 Dzięki za taki komentarz 🙂 Przynajmniej można powymieniać się 🙂
Nie wiem czy w ogóle jest sens chodzić do lekarzy poza przypadkiem kiedy mieliśmy wypadek. Na przeziębienia są naturalne sposoby na choroby cięższe nie ma lekarstw więc po co nam lekarze. Zastanawia mnie jedna kwestia dlaczego wycofano witamine C jako wsparcie przy leczeniu cięższych chorób? Czyżby chodziło o fakt ze witamina C to dobra metoda na zwalczanie raka? Cała medycyna to jeden wielki biznes i nikomu z tej branży nie chodzi o nasze dobro. Mam bardzo duze doswiadczenie jesli chodzi o liczbe odwiedzonych lekarzy nie spotkalam zadnego ktory leczylby z powolania.
Być może z tą witaminą C jest tak jak mówisz. Wiele publikacji odnośnie witaminy C mówi, że duże dawki leczą z wielu chorób, ale cóż wiadomo jak jest 🙂 Nie chodzi mi o straszenie czy jakieś teorie spiskowe, to po prostu jest normalna sprawa 🙂 Jak bym był potentatem i nagle pojawiła by się konkurencja to za wszelką cenę próbuję się jej pozbyć 🙂 Leczenie to jest biznes 🙂 I to bardzo dochodowy 🙂 Dziękuję za komentarz 🙂