Pornografia jest wszędzie! Skala, na jaką negatywny wizerunek ciała kobiety jest rozpowszechniany, przeraża i daje do myślenia. Rozmyślając nad cienką granicą jaka istnieje pomiędzy niesmacznym tabu a promowaniem akceptacji nagości KAŻDEGO ciała, przypadkowo (lub też nie) natrafiłem na bardzo wartościową publikację. W związku z tym, iż promuję samo-świadomość poprzez akceptowanie własnego ciała fizycznego a później umysłu, postanowiłem zajrzeć w świat pornografii. Przemysł ten jest jednym z najbardziej dochodowych biznesów w obecnym systemie kapitalistycznym. Wcale bym się nie czepiał, bo dlaczego niby miałbym zabraniać komuś zarabiać uczciwie pieniądze. Problem jednak tkwi głęboko w degeneracji ludzkiej oraz braku współczucia dla drugiego człowieka, wykorzystując przy tym energię o niskiej wibracji.
Książka mówi jak jest.
Może zabrzmi to dziwnie, ale niestety, przemysł branży porno (nie cały) jest nacechowany bardzo negatywnymi wzorcami! Z tych wzorców korzysta później młodzież a niekiedy dorośli, błędnie interpretując pojęcie seksu, miłości oraz zbliżenia dwóch osób. Książka „Pornoland – Jak skradziono naszą seksualność” to niesamowity zbiór historii oraz badań psychologicznych na temat pornografii oraz jej wpływu na człowieka. Na jego mózg, zachowanie oraz przede wszystkim na relacje! Autorką książki jest Gail Dines – profesor socjologii na Bostońskim Wheelock College. Bada ona wpływ pop kultury oraz pornografii na życie społeczne człowieka od wielu lat. Jest specjalistką a jej wykładów na temat pornografii wysłuchały setki tysięcy ludzi na całym świecie. Była gościem specjalnym w wielu programach telewizyjnych. Jednym słowem kobieta wie co mówi.
Branża jest duża. Nawet gigantyczna!
Z reguły jak się słyszy, że ktoś jest anty-porno, to na pewno myślimy o jakiejś szalonej feministce. Jednak w tym przypadku chodzi o coś więcej. Autorka już na początku książki przytacza surowe fakty z branży filmowej. Tylko w USA strony internetowe o tematyce pornograficznej są odwiedzane 80 milionów razy… dziennie! To tak jakby co trzeci mieszkaniec Stanów odpalał sobie porno raz dziennie. Jedna z najpopularniejszych stron o nazwie PornHub ma dziennie więcej wyświetleń niż… Netflix. Rocznie produkuje się 13000 filmów. To prawie 35 dziennie! W Internecie jest ponad 420 milionów stron związanych z pornografią! A zgadnijcie ile razy dziennie w Google ktoś poszukuje pornografii? 68 milionów razy! Ale sztos!
Ok. Statystyki oglądalności nikogo nie ruszają. Tak jak wspomniałem wcześniej, to tylko biznes. Skoro są potrzebujący i płacą za to, to proszę bardzo. Problem leży w kolejnej statystyce. Uwaga! Ponad 88% filmów porno w sieci zawierają sceny przemocy na kobietach! Niby wyreżyserowane, ale to właśnie one są najpopularniejsze wśród widzów! I to jest już nie fajne! To jest już duży problem. Jest on rozwinięty bardzo mocno w książce opisując jak silnie pornografia jest powiązana z przemytem ludzi, gwałtami i różnego rodzaju nielegalnymi aktywnościami. Przemoc wobec kobiet nie jest tylko grana na potrzeby filmu, ale jest czynnym aktem również poza planem filmowym.
Porno w reklamie.
Branża ta ma również wpływ na kształtowanie społecznych wyobrażeń o wyglądzie zewnętrznym człowieka. Standardy w branży filmowej to silikon, botox oraz sterydy wstrzykiwane dosłownie wszędzie. Producenci filmów porno domagają się wolności w reklamie swoich produktów, tak jak każda inna branża. Póki co, rząd nie daje przyzwolenia, aczkolwiek w pewnym sensie się dogadali (na pewno ktoś za to wziął sporo pieniędzy). Promowanie pewnych zachowań oraz wyglądu zewnętrznego lansowanego na kult ciała (więcej o kulcie ciała piszę w Ebooku), zaczyna być coraz bardziej widoczny w reklamach TV, internecie oraz na bannerach przy ruchliwych ulicach miast. Promowanie kultu ciała też odbywa się w teledyskach artystów praktycznie każdego gatunku muzyki. Reklamy, teledyski, filmy – wszystko to jest wyreżyserowane, czyli nie prawdziwe. To fantazja twórcy, reżysera, specjalistów od marketingu. W takim razie co jest w tym złego? Chociażby to, że ten świat fantazji przenosi się na rzeczywistość i nagle zderza się z nią brutalnie. Pracując z wieloma parami jako specjalista, autorka książki przytacza pewien niepokojący fakt:
Mężczyźni próbują odseparować kobiety z filmów porno od kobiet, z którymi chcieli by się spotykać. Jednak im więcej oglądają filmów, tym bardziej staje się to ich rzeczywistością. Mężczyźni myślą, że sceny z filmu to fikcja i zniknie z ich umysłów. Tymczasem wzrasta liczba kobiet, które potwierdzają, że ich mężczyźni domagają się od nich takiego samego seksu jak w filmach porno!
To jest już dziwne na maksa. Bo pokazuje mi, że te fikcyjne postacie, które grają swoje role godzinami, mają realny wpływ na relacje w łóżku z drugą osobą! I jak tu nie zwariować? Przecież wszyscy dobrze wiedzą, że fikcja to coś nie realnego, więc jak można robić to samo w świecie rzeczywistym? No way!
Co na to nauka?
Badania potwierdziły jeden ważny fakt: nadmierne oglądanie filmów porno powoduje zubożenie naszej kreatywności oraz poczucia wyczekiwania i otwartości na głębsze doznania. Serwuje nam za to jednostajne i niekiedy agresywne zachowania, które później człowiek próbuje naśladować we własnej relacji. Bezskutecznie oczywiście, bo nie da się dorównać „bohaterowi” filmowemu. Spróbuj jednym ciosem przebić ścianę niczym Batman czy Superman. To samo tyczy się pornografii. Nie da się naśladować aktorów. Ymm… Tzn. da się, ale musisz się liczyć z tym, że poniesiesz klęskę. Tak jak ręką nie przebijesz ściany, tak samo nie możesz uprawiać seksu godzinami poruszając się w jeden i ten sam sposób.
Badania z 2014 roku na Uniwersytecie Cambridge (link, długie i po ang.) wykazały, że mózg u osób oglądających regularnie pornografię zachowuje się tak, jak u osoby uzależnionej od różnych substancji. Natomiast u osób nadużywających oglądanie porno, mózg wykazuje zmiany jak u osób uzależnionych od kokainy. W takim razie co to się porobiło?! Wychodzi na to, że 80 milionów wejść dziennie w Internet generują ludzie silnie uzależnieni! No cóż widocznie do tego doprowadziło nas przyspieszenie oraz dynamika naszych czasów. A może sami sobie to stworzyliśmy bo nie potrafimy budować relacji?
Czy porno to samo zło?
Nie jest tak do końca, że filmy porno to zło wcielone. Jest wielu artystów, twórców, reżyserów, którzy promują pozytywną pornografię w formie sztuki, ekspresji wizualnej. Nie ma tam miejsca na przemoc, wykorzystywanie wbrew woli za pieniądze itd. Jedną z takich reżyserów jest Erika Lust. Jej wykład na TEDxVienna dał mi bardzo dużo do myślenia. Według autorki serii filmów dla dorosłych, jest gigantyczna różnica między porno tworzonym przez mężczyzn a tym co tworzą kobiety. Jako filmowiec jest ona przekonana, że kobity reżyserzy, kamerzystki, graficy wiedzą jak powinno wyglądać porno, które jest nastawione nie tylko na korzyść mężczyzn. Przyznam jej rację. Również w 100% podpisuję się pod tym co mocno podkreśla Erika w swoim wykładzie:
Tak było, jest i oby nie było na zawsze. Wszyscy wiemy, że tak jest, ale nikt o tym głośno nie mówi, zasłaniając nam oczy lekcjami wychowania do życia w rodzinie. Lekcjami, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, z których uczniowie śmieją się wniebogłosy! Wiem bo rozmawiam z nimi! Dlatego proponuję poszukać takich twórców jak Erika Lust i poczytać, obejrzeć wywiady, twórczość – jak ludzie o odmiennych poglądach od zwykłej branży porno, podchodzą do kwestii edukacji, poszanowania drugiego człowieka oraz roli kobiet w filmach dla dorosłych.
Porno to temat…nieprzyzwoity 🙂
Tak jak powyżej. Poruszyłem temat porno, gdyż uważam, że jest to tabu, które należy upublicznić w celu podnoszenia świadomości! Skoro mowa o nieprzyzwoitości, postanowiłem zapytać Nieprzyzwoitkę – autorkę bloga, co sądzi o porno. Ona również wie co mówi, dlatego warto wysłuchać tych kilku pytań i odpowiedzi:)
Hej lecimy z grubej rury. Czy warto oglądać porno?
Podchwytliwe pytanie. Podejrzewam, że słowo “warto” znalazło się tutaj nieprzypadkowo i stanowi jego istotę. To słowo-klucz, które kierunkuje odpowiedź. Pozwolę sobie na małą wariację tego pytania, a mianowicie “Jaką wartość wyniesiemy z oglądania porno?”. W pierwszym skojarzeniu nasuwa się prosta i klarowna odpowiedź, że “żadną”. O wiele więcej wyniesiemy z oglądania filmów instruktażowych lub czytania poradników. Tutaj mamy konkretną wiedzę wyłożoną jak kawę na ławę, podaną najczęściej w prostej i przejrzystej formie. Pornografia, w szerokim pojęciu tego słowa, służy sama w sobie do rozrywki. Pornografia sama w sobie nie jest zła, mam problem jedynie z całym przemysłem pornograficznym, tym typowo komercyjnym, nastawionym na konkretny zysk.
Ok a co w związku z komercyjnymi filmami porno?
Komercyjna pornografia jest seksistowska (mimo, że aktorki zarabiają o wiele więcej niż aktorzy, ale nie w tym rzecz), pokazuje przedmiotowe traktowanie kobiet, kreuje ich nieprawdziwy obraz, jest fizycznie niebezpieczna dla kobiet itd. Nie ma co dyskutować, to fakty. Oddzielam w tym momencie subtelną erotykę, czy też amatorskie porno, w której pojawiają się emocje, nierzadko uczucia i jest miejsce na pewnego rodzaju tajemnicę, a mówię o typowej pornografii komercyjnej, czyli pornografii jałowej.
Czy możesz podać jakiś przykład?
Z pornografią i seksem jest tak jak z każdą inną dziedziną życia. Potrafimy oddzielić dobre jedzenie od śmieciowego. To pierwsze działa zbawiennie na organizm, dostarcza odżywczych witamin, energii i jest prawdziwym paliwem dla ciała. Śmieciowe jedzenie służy jedynie szybkiemu zaspokojeniu głodu. Jest łatwo dostępne, często szalenie smaczne, ale nie wnosi do naszego organizmu nic poza chwilową przyjemnością i szkodliwymi składnikami. Odżywiając się tylko i wyłącznie śmieciowym jedzeniem na dłuższą metę rujnujemy swoje zdrowie. To samo jest z dobrym i złym porno.
Faktycznie! Nigdy o tym tak nie pomyślałem…
Seks nie polega tylko i wyłącznie na cielesności, ale przede wszystkim na empatii i zaangażowaniu. Ponadto seksualność nie jest związana tylko i wyłącznie z konkretnymi narządami służącymi prokreacji, ale angażuje całe ciało. Podsumowując, pornografia jest dla ludzi, jest narzędziem służącym do rozrywki. I zabrzmi to banalnie, ale każde narzędzie używane nieumiejętnie wyrządzi nam krzywdę.
Dlaczego ludzie oglądają porno?
Bo jest to naturalne zachowanie człowieka. My, ludzie, jesteśmy gatunkiem seksualnie społecznym. Ten skrót myślowy oznacza nic innego niż to, że w naszej naturze leży zdolność do uprawiania seksu jawnie. Wiem, że jest to kontrowersyjne, ale pamiętajmy, że od zarania dziejów w naszej kulturze obecne były motywy grupowych orgii, rytuałów seksualnych, i seks oraz seksualność nie była traktowana jako zdrożne i perwersyjne zachowania.
W takim razie co się zmieniło?
Dopiero od stosunkowo niedawna (w świetle historii naszej ewolucji), od kilku wieków seks stał się tematem tabu i traktowany jest jako prywatna sprawa. W ogólnym, społecznym pojęciu i zgodnie z obecnie przyjętymi normami i zasadami, świadomość, że ktoś mógłby zobaczyć lub usłyszeć nas uprawiających seks jest raczej powodem do wstydu niż do dumy. I nie chodzi mi o to, żeby namówić Was na uprawianie seksu publicznie, bo nie o tym mowa. Ważne jest, aby zrozumieć, że w naszej naturze występuje zjawisko empatii kinestetycznej.
Pierwsze słyszę o takim terminie…
Empatia kinestetyczna to zdolności do odczuwania i inspirowania się cudzymi emocjami. Gdyby zamknąć nas w pokoju z kompletnie obcą osobą pogrążoną w smutku, prędzej czy później udzieli nam się jej nastrój. To samo dotyczy radości. Współodczuwanie cudzej przyjemności, czy budowanie napięcia seksualnego podczas oglądania lub słuchania innych uprawiających seks, działa na tej samej zasadzie. Nie ma znaczenia czy są to doznania wzrokowe, czy dźwiękowe, sam fakt, że słyszymy bądź widzimy obcych ludzi uprawiających seks, w naturalny sposób nas podnieca. To ewolucyjne, genetyczne i całkowicie normalne zjawisko. Podsumowując, pornografia to nie jest zjawisko nowe. Towarzyszy nam od czasów neolitycznej Wenus (czy nawet wcześniej) po obecnie najpopularniejsze internetowe serwisy pornograficzne. I byłabym skłonna wysunąć hipotezę, że bardziej naturalne dla nas jest oglądanie pornografii niż powstrzymywanie się przed nią.
Rozumiem. Czy ma to związek z akceptacją siebie?
Analiza tematu może zająć kilka książek i prac naukowych, w wielkim skrócie odpowiem, że szczerze i po prostu. Wszystko jest w głowie. Samoakceptacja stanowi fundament szczęśliwego życia. Wydaje mi się że wypracowanie akceptacji samego siebie jest najtrudniejszym zadaniem każdego człowieka. Jakież to łatwe powiedzieć “kochaj siebie”. Można być mistrzem w teorii, a polec w praktyce. Każdy z nas w większym lub mniejszym stopniu ma problem z samoakceptacją. Codziennie jesteśmy bombardowani informacjami o “najlepiej ubranym mężczyźnie roku” o “pięknie wyrzeźbionych pośladkach celebrytki”, o “mistrzu świata w szachy” o “najlepiej rokującym studencie fizyki kwantowej”. Jak tu nie popaść w kompleksy?
Oj w tym temacie jestem mocno zaangażowany. Akceptacja to podstawa!
Wychodzę z założenia, że bilans szczęścia każdego człowieka wychodzi na zero. Umiesz wymienić liczbę Pi do dwudziestego miejsca po przecinku, ale masz cellulit. Znasz odpowiedź na pytanie “Jak zbudowany jest cyklotron?” ale łysiejesz, masz małe cycki, ale za to pięknie śpiewasz, nie umiesz utrzymać porządku w swoim mieszkaniu, ale jesteś duszą towarzystwa. Brzmi banalnie? Na pierwszy rzut oka tak, ale w tym szaleństwie jest metoda. Każdy ma jakiś defekt. Ale też każdy ma jakąś zaletę, która czyni go wyjątkowym. To bardzo ważne żeby skupiać się na swoich dobrych cechach, rozwijać je, jednocześnie akceptując mankamenty. Bo każdy je ma!
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić 🙂 Myślę, że to jest proces…
Samoakceptacja wpływa na wszystkie dziedziny życia, z seksem włącznie. Nie powiem, że w największym stopniu na seks, bo nie jest to prawda. Seks jest elementem życia, nie ma co wartościować czy jest on na pierwszym miejscu czy na dziesiątym, bo każdy ma inne priorytety. Ale ponieważ mówimy o seksualności, to warto wiedzieć, że seks i seksapil to nie tylko ciało, ale przede wszystkim umysł. System seksualny człowieka nie ogranicza się jedynie do stereotypowo związanych z prokreacją. System seksualny angażuje cały organizm, nie tylko fizycznie ale i mentalnie. Akceptacja, świadomość, empatia, seksualność i seksapil, to wszystko jest wynikiem stanu naszej świadomości. Umiejętność doświadczania seksu, dawania jak i odbierania przyjemności od partnera to cecha, którą można rozwijać i budować przez całe życie.
Jak zatem edukować młodzież?
Warto edukować, zwłaszcza nastolatków (bo jest to normalne zjawisko że są ciekawi), że od pornografii jak od każdego innego zachowania, działania, czy substancji można się uzależnić. Warto edukować i uświadamiać, że jest wiele rodzajów pornografii. Że są książki, zdjęcia, magazyny, filmy. Że jest porno amatorskie (jak dla mnie najbardziej “wartościowe”) oraz porno komercyjne- według mnie najbardziej nudne. Że oglądanie pornografii w nadmiarze, w jakiejkolwiek formie, jest szkodliwe i prowadzi do zaburzeń seksualnych. I nie mówię tutaj o masturbacji (bo ona nie jest żadnym zaburzeniem), ale stricte oglądaniu porno, bez względu na zachowania jakie wywołuje.
Warto tłumaczyć, że to mężczyźni są bardziej podatni na pornografię i jest to naturalne i genetyczne (są wzrokowcami, tak wiem, generalizuję). Warto uświadamiać, że komercyjna pornografia degraduje seks, pokazuje nieprawdziwy obraz stosunków seksualnych, jest bez emocji i uczuć, nastawiona na samą akcję – zatem nudna. Że kobiety w komercyjnych filmach to aktorki, profesjonalistki, że jest to ich zawód, a więc muszą spełnić określone kryteria – od cech fizycznych, po konkretne zachowania. To samo z mężczyznami – ich uwarunkowania fizyczne (tak, mówię o wielkości) są ściśle określone. To jest show, przedstawienie, odgrywanie konkretnych ról.
Podsumowanie.
Książka „Pornoland” obfituje w bardzo mocne opisy scen z filmów oraz sytuacji i dramatów ludzi. Aż dziwne, że ta książka w ogóle wyszła w Polsce. W każdym bądź razie, daje do myślenia. Nie mówię tu, że wszyscy muszą przestać oglądać porno. Wszystko jest dla ludzi. Aczkolwiek miejcie na uwadze pewne konsekwencje. Niektórzy traktują porno jako coś normalnego, inni jako edukację (bo alternatyw w naszym kraju mało). Jeszcze inni traktują jako zło totalne. Mnie osobiście nie przeszkadza żadna z opcji. Każdy robi co chce. Sugeruję rozwagę i umiar, ale to tak jak ze wszystkim w życiu.
Nie polecam natomiast pierwszego z brzegu porno jako źródła edukacji, gdyż może wytworzyć ono błędne wzorce zachowań, które później w życiu dorosłym mogą nam nieźle namieszać w relacjach z drugą osobą. Nie polecam również pornografii w której ewidentnie widać przemoc, bezsilność kobiet i tego typu zachowania. Jeśli już chcesz oglądać, wysil się trochę i poszukaj filmów o pozytywnym, wręcz artystycznym charakterze (o dziwo istnieją takowe), gdzie kobieta jest traktowana jak istota boska, kochana i jest traktowana z godnością a celem filmu jest obustronna przyjemność.