Dziś spotykam się po raz kolejny z Renatą Engel – jasnowidz, coachem oraz autorką książek i warsztatów! Ostatnie wydarzenia w jej życiu, skłoniły ją do ciekawych refleksji, którymi chętnie podzieliła się z nami w spontanicznej rozmowie 🙂
Porozmawialiśmy między innymi:
- o chorowaniu na najbardziej popularną chorobę świata,
- o duchu, który jest nieograniczony,
- o podświadomości
- oraz o wizji na temat Rosji.
Ale to nie wszystko, ponieważ rozmowa płynęła w różnych kierunkach, zatem po prostu warto w wolnej chwili włączyć Podcast i posłuchać co ciekawego przygotowała dla nas Renata. Będzie jak zwykle konkretnie i z humorem 🙂
Tutaj możecie obejrzeć wystąpienie Renaty w Dzień Dobry TVN.
Dzień dobry Pani Renato
Oglądałam film ” Ciało nie ogranicza ducha”. Wysłuchałam uważnie. Niesamowicie podobne miałyśmy przeżycia, doświadczałyśmy tej niemocy wirusowej. Bardzo podobne wnioski miałam jak Pani.
Dla mnie to był taki czas jakieś większej transformacji, choć w mrocznych warunkach. Ciało odmówiło mi poprostu funkcjonowania. Nie miałam typowych objawów, może dlatego ,ze nigdy nie wierzyłam w nie. Czułam, bo jestem z tych jasnoczujących , że to jest coś poważnego, że to jest dla mnie, że nic mi się nie stanie złego, że to poprostu taki moment, etap, słabszy czas. Ciało słabło, mimo,że jadłam drobne posiłki, dużo piłam, wspomagałem się nic nie robieniem, leżeniem właściwie tylko, zapodawalam sobie to co organizm chciał, plus suplementacja miałam zejścia takie energetyczne. Jakbym nie była obecna, w sensie ciałem ,ale też umysłem. Zero myśli, zero czucia zmysłowego, tylko bycie, tylko duch. I cały czas uczucia, że tak właśnie ma być, żebym się poddała temu, że to ma płynąć, a ja z tym. Przestałam czuć strach, lęk, obawy. Żadnych czarnych myśli. To była piękna lekcja zaufania sobie, duszy, życiu, byłam prowadzona poprostu.
I było mi tak lekko, swobodnie, ulga, beztrosko to szło. Żadnych informacji, żadnych rozkmin, myśli, nic. Totalna zgoda na to takim jakim było. Jak dziecko się Czułam. Bylam bezbronna, bezsilna, sama w tym, bo nikt za mnie tego nie przeżył. A z drugiej strony w tej nie mocy Czułam wsparcie, siłę, prowadzenie, ufałam temu. Najbardziej Czułam bóle prawej str ciała, ból niesamowity łopatek, jakby coś mi x nich wyrastało, wychodziło. Znajomy energoterapeuta mówił ,że to skrzydła. Te ,które latami mi podcinano za dziecka, a potem ja sama je sobie dawałam podcinać innym i sobie samej. Ostatnie 3 lata są niesamowitą podróżą w głąb siebie, jakbym pendolino jechała, tyle się dzieje, tyle zmian, tyle umarło tyle się urodziło we mnie, odpamiętało. Zostawiłam cały swój dawny świat ten realny, mentalny, emocjonalny. Jakbym zrzuciła skórę. Jakbym wyszła z kokonu. Na zewnątrz to widać w niektórych sferach, ale we mnie w środku jest zupełnie inne pole, powstaje z popiołu poprostu. Jak ten feniks. I te boje bóle łopatek, skrzydła…
Z zawodu jestem farmaceutą, choć świadomie nie pracuje w zawodzie. Nie jest to jakby zgodne z moim ja. Kłóci się to z moimi wartościami życia jako życia, daru. Nie cierpie chemi, bo ta zakłóca wszystkie sfery w nas. Kiedy byłam chora niczym syntetycznym się nie wspierałam. Dałam rade. Robie to od lat. Inni nie mogli uwierzyć. Trzymało mnie 3 tyg. Pierwszy tydzień był najtrudniejszy, ale i najbardziej uwalniajacy. Nic nie musiałam. Tylko oddech. Najwiecej odpoczęłam, wyłączyłam się z tego chaosu życia. Tak niewiele było mi potrzebne. Dusza żyła. A ciało chorowało sobie, odpoczywało tracąc energie. Paradoks. W bezsilności i upadku, śmierci, bo tak to wyglądało było życie, był sens, ja byłam. Prawdziwa, szczera, swoja. Poza wszystkim. Akceptacja stanu zero mi pozwoliła nabrać sił. Po tyg przyszły wglądy. Nadal byłam słaba, jednak już były wizje, sny. Najbardziej wartościowe. Przekaz, że to jest błogosławieństwo dla mnie, nas ludzi. To nie jest przeciwko nam. To jest tylko doświadczenie. Moment byśmy w prawdzie byli, poczuli swoje oblicza. Siebie jako istotę wielowymiarowy cud. Jesteśmy wszystkim i niczym.
Czułam ogromne uwolnienie od lęku, obaw, paraliżu, smutku ,który był we mnie id lat, nawet nie był częściowo mój , tylko pokoleń rodu.
Cudownie było poczuć, ze wszystko jest takie jak ma być.
Ulgę…totalne nic. Zobaczyłam w tym doświadczeniu ogromną moc wiary w życie. Ale też to, że śmierć = życie. Nie ma żadnego podziału. Chorując umierało coś we mnie, by mogło powstać nowe. Nowa ja też, inna, świadoma, spokojna, ufająca, bezpieczna na tej ziemi mimo wszystko. Zobaczyłam też Pani Renato ,że moja gen przypadłość nie jest moją do końca, to nakładka. Ale ona paradoksalnie ,a właściwie jony cynku , który biorę w dużych dawkach ochroniły mnie przed powikłaniami, mocniejszymi skutkami tego wirusa labolatorium. Cynk jest najważniejszym pierwiastkiem wpływającym na immunologie, na przemiany białkowe w ciele. To podstawa. I tu się cudownie przydał. Ochroniło to moje ciało. Także czasem to co mamy w sobie jest potrzebne, by mogło się przydać w innych okolicznościach. Dzięki temu ,że biorę cynk i wit c i wit d nie choruje. 10 lat nic. Dusza uznała, że pora na oczyszczenie jakieś. Co ciekawe kiedy byłam w najgorszym momencie choroby ciało nie potrzebowało nic oprócz ciepła, spokoju, picia. Cała energia szła w ten proces ,który był we mnie. Myślę, że Czułam ból wielu istot. Nie tylko swój. W 3 tyg . było jakby lepiej, jaśniej. W głowie jaśniej.
Zaczęłam robić drobne rzeczy. Energia wracała, ale inna. W szoku byłam jak nie mogłam przejść 200 m z siatką. To było jak wejście na Mont Everest.
Ale szłam. Każdy kolejny dzień był lepszy. Byłam fiz silniejsza.
Tak naprade cały czas Czułam spokój. Nie nad wyrężałam się. Tyle o ile. I to był kolejny przekaz. By tak iść przez życie. Tyle o ile. To co faktycznie mogę, mam siłę. Nie przekraczać siebie. Bo inni coś chcą. Piękne proste prawdy. Były ze mną zawsze. Kiedyś byłam dzieckiem były mi znane, Czułam je. Potem już zagłuszył je matrix. Teraz musiało wszystko runąć, by znów czuć siebie. Wiem jedno, złagodniałam dla siebie i innych. Więcej wyrozumiałości, empatii mam. Szanuje siebie i innych. Mniej oceniam, mniej komentuje. Wolę już ciszę. Po to to wszystko było. Na pewno za jakiś czas zobaczę jeszcze coś w tej pięknej nocy duszy, bo było mroczno, ciemno, ale jak cicho i jak pięknie. Dziękuję światu, duszy, wszystkiemu co jest blisko mnie, ziemi ,że mogę być jej mieszkańcem, przeżywać tu takie cuda. Czerpać z niej. Dziękuję Pani za film. Dobrze ,że Pani jest. Dziś wiem ,że moje odczucia wglądy nie są dziwne, jak myślą niektórzy ludzie. Na szczęście jest ich nie wielu.
Wysyłam ogrom światła i wdzięczności. JoAsia. 🌿🕊😇
Witajcie kochane skarby.
Witam was i blogoslawie.
Kategorycznie Sprzeciwiam sie z tytulem tego podcastu.
Mowiac zepsutym jezykiem, UMYSL NIE OGRANICZA DUSZY. To jest poprawny tytul..
Dusza jest czescia boga tak samo jak kropla wody jest czastka wody.
bóg jest istota duchowa bez fizycznego ciała i jest doskonały, a wiec jest istota kompletna. To znaczy, ze posiada jednoczesnie płeć żeńską i męską .
Każda dusza posiada płeć żeńską i męską,(wyjątkiem są prawdziwe lesbijki i geje. Ich dusze zostały okaleczone i posiadają tylko jedną płeć.(kobieta męską a mężczyzna żeńską)).
Kropla wody to woda, więc cząstka energii boga to energia boska = bóg.
bóg posiada zdolność kreowania .
Dusza wcielona w ciało ludzkie ograniczona jest do jednej płci do końca życia tego człowieka.i do stworzenia źycia potrzebuje drugiej istoty duchowej wcielonej w cialo człowieka o płci uzupełniającej, czylitak aby połączyć energię żeńską z męską.
W akcie połączenia fizycznych ciał ludzkich w momęcie kulminacyjnym procesu podnoszącego nasze wibracje , dochodzi do fuzji energii męskiej i żeńskiej.
Przetrwała prawda w stwierdzeniu ” CZUJĘ SIĘ bosko”.
W szczytowym momęcie osiągamy boskość i tym samym zdolność stwarzania nowych ciał ludzkich.(inna istota duchowa wciela sie w płód dziecka gdy wybierze nas na swoich rodziców abyśmy wspólnie doświadczyli pewnych doświadczeń., które są potrzebne do naszego rozwoju duchowego. )
Nauczono nas wierzyć, że jesteśmy ludźmi – TO JEST BRUTALNE KŁAMSTWO!
Jesteśmy istotami duchowymi, które zdecydowały się na doświadczanie życia na wybranej planecie jako istota duchowa wcielona w ciało ludzkie.
Gdy Rabini krytykowali jezusa, że uzdrawiał w szabat- jezus powiedział im „NAPISANE JEST W KSIĘGACH WASZYCHbogami JESTEŚCIE ”
Muzułmanie mówią, że allach jest w kazdym człowieku.
Katolicy mówią, że ciało ludzkie jest naczyniem/świątynią boga.
Żyjemy w zakłamanym manipulowanym świecie.
Doświadczamy paradoksu celebracji narodzin jezusa w czasie, gdy dusza jezusa wcielona jest w ciało ludzkie od 1994 roku.
Dusza sama wybiera sobie czy wcieli sie w ciało fizyczne jako mężczyzna czy jako kobieta.
(zmeczony jestem od pisania pilotem na tv)
Błogosławie was cudowne istoty.
Cokolwiek czynicie innej istocie sobie to czynicie.
miłujmy się miłością czystą i absolutną.
kocham cie kimkolwiek jestes bo wszyscy jesteśmy cząstkmi jedności..
akceptuje wszystkie twoje wady , zalety i doświadczenia. Te dobre i te złe.
Grzech to wymyslone przez szatana słowo aby wzbudzać poczucie winy i cierpienie bo cierpienie jest jego energią bez której by zginął.