Przez całe nasze życie, prawdopodobnie będziemy dążyć do różnych rzeczy. Do wspaniałego związku, do pieniędzy, do szczęścia, do zdrowia, do spełnienia, oraz do wielu innych rzeczy, które sobie wymyślimy. Dążenie jest jak najbardziej w porządku. Ponoć warto jest ustalić sobie cel w życiu. Tak mawiają wie-lcy mówcy motywacyjni tego świata. I oczywiście ustalenie celu jest ważne. Ale czy jest gwarancją spełnienia? Z tym bywa różnie. Z drugiej strony wiem po sobie, że nie samo osiągnięcie celu się liczy. Nawet tego ustalonego, opisanego i klarownego. Ważny jest też sam proces dochodzenia do tego celu.
Kiedy zapytano ludzi sukcesu, co liczy się najbardziej w ich życiu, wszyscy mówią o prostych, przyziemnych rzeczach. Takich, których często nie doceniamy na co dzień. Takich jak: uśmiech najbliższej osoby z rodziny, widok wschodu słońca leżąc na hamaku, tekstura piasku na plaży gdzie nie ma nikogo oprócz Ciebie, dotyk ukochanej osoby, uśmiech małego dziecka itd. Na łożu śmierci ludzie sukcesu mówią o przyziemnych rzeczach, a wydawałoby się, że powinni lansować się milionami na koncie, domami i samochodami. Oczywiście finansowe fundamenty zapewniają wiele ciekawych doznań w życiu, jednak nie są w stanie kupić nam prawdziwej relacji z drugim człowiekiem. A do tego najważniejszym jest stwierdzenie, że za pieniądze nie kupimy relacji z samym sobą!
Jak czegoś bardzo chcesz, to się spełni. No chyba, że…
W dążeniu do celu nie ma nic niezwykłego. Każdy z nas ma wiele ukrytych marzeń, które kiedyś prawdopodobnie zrealizuje. Jeśli włoży się w to odpowiednią ilość odwagi, samodyscypliny, poczucia własnej wartości oraz wznoszących emocji, które często są brakującym elementem układanki, można osiągnąć wiele (nie wiem czy wszystko, ale na prawdę wiele).
Tutaj od razu wrzucam Wam moi drodzy, ważną część dzisiejszego artykułu. A mianowicie pewien mit, który jest powielany a najważniejsze elementy tego mitu, są pominięte. Mitem jest właśnie historia ludzi, którzy jak czegoś bardzo chcieli to to osiągnęli.
Pamiętam doskonale autobiografię aktora oraz gubernatora stanu Kalifornia (USA), Arnolda Schwarzeneggera, który opisuje swoje marzenia o wyjeździe do Ameryki. Na suficie jego pokoju w małym Austriackim miasteczku Graz, wisiał plakat dzikiego zachodu, kowbojów oraz wizji „amerykańskiego snu”.
Tak mocno się wpatrywał w ten plakat, że później jego marzenia się spełniły. Oczywiście, włożył w to wiele lat ciężkiej pracy – najpierw nad swoim ciałem (jako kulturysta) a później nad praktyką języka angielskiego oraz sztuki aktorskiej a ostatecznie nad wypracowaniem sobie ścieżki do kariery politycznej, kontaktów i wielu fanów na całym świecie.
Następny poziom spełniania marzeń!
Czy Schwarzenegger osiągnął to wszystko ponieważ bardzo tego chciał? Można tak powiedzieć, jednak uważam, że zarówno Arnold jak i wielu ludzi sukcesu stosuje kolejny krok. Tym krokiem jest ODRZUCENIE „CHCENIA”. Chcenie jest wspaniałym narzędziem tylko na początek! Mówiąc to mam na myśli kwestie nie tylko motywacji ale pełnej sprawczości w osiąganiu czego tylko chcemy. Ilu jest ludzi, którzy latami tkwią w „chceniu”? Chcemy zdrowia, chcemy pieniędzy, chcemy miłości, chcemy dosłownie wszystkiego na każdym kroku. Od przyziemnych rzeczy, aż po sięganie nieosiągalnego. Na początku „chcenie” daje nam kopa do działania. Później jednak nadchodzi praca i często lata nie osiągania tego czego tak głęboko chcemy. Lata tkwienia w pewnym schemacie mogą zniechęcić. Jednak właśnie to jest ten moment kiedy warto odstawić „chcenie” i zająć się regularną, spokojną ścieżką w dążeniu do spełnienia swoich marzeń. Nie ma sensu mówić:
„Chcę zarobić mnóstwo pieniędzy”
lub też
„Chcę spotkać swoją drugą połówkę, kogoś kto mnie pokocha”.
Takie słowa są często przykładem tego co się… nie spełni. Chcenie czegoś to tworzenie napięcia. Jeśli masz jakąś potrzebę do zaspokojenia, po prostu znajdź jakiś plan na realizację jej, bez wmawiania sobie oraz użalania się do świata zewnętrznego, że „chcesz” coś osiągnąć. Często słyszymy:
„Tak bardzo chciałbym…coś…,ale nie mogę tego mieć ponieważ…coś mnie blokuje..”.
Jest to wynik naszego usilnego trzymania się „chcenia” a to tworzy napięcie oraz przeciwwagę. Skoro kosmos widzi, że napierasz na jakąś przestrzeń, to po prostu wytworzy w równowadze opór. Nie chodzi o to, że robi Ci na złość, tylko o to, że to jest uniwersalne prawo równowagi. Nie ma tu żadnych teorii spiskowych, ludzi kontrolujących świat i pieniądze, czy też koncernów, które wyniszczają ludzkie zdrowie. To (nie)zwykła kosmiczna energia 🙂 Nieomylna, czysta i bez dualizmu, czyli ani dobra ani zła.
Wielkie oszustwo, albo małe niedopowiedzenie…
Dlatego zwracajmy uwagę na to, gdzie kierujemy nasze „chcenie”, ponieważ od lat jest nam wmawiane, że jak się czegoś bardzo chce to się to zdobędzie. Ilość brakujących elementów tego procesu, których nikt nam nigdy nie wytłumaczył jest ogromna. Kazano nam tylko marzyć, chcieć i zaciskać kciuki (lub też zakasać rękawy) a wszystko dobrze się skończy. Dobrze wiemy, że zazwyczaj życie kieruje nas w zupełnie inne doświadczenia. Nie koniecznie złe, ale takie które pokazują nam, że „chcenie” nie do końca ma znaczenie”. Planujmy strategię naszego życia, zamiast bezmyślnie mieć nadzieję, że cuda się wydarzą. Owszem one się wydarzą, ale bardziej za pomocą naszych czynów, naszej energii i uwadze, którą poświęcimy na dany cel a nie dlatego, że tak bardzo czegoś chcemy. Chcenie to wielka pułapka, którą już dla Was Kochani odkodowuję! Nie jako jakiś pseudo-guru a jako zwykły człowiek, który zauważa jak działa nasz świat na wielu płaszczyznach.
Zatem jak możemy się wydostać z tej pozornie zagmatwanej pułapki „chcenia”?
KROK #1
Odrzucając „chcenie” pozbywamy się wielkiego ciężaru, który jest niepotrzebnie na nas narzucony. Powstaje on na skutek zewnętrznych bodźców, które nie są nasze a jednak pozwalamy im przejmować kontrolę nad naszymi decyzjami życiowymi. Zamiast zastanawiać się, czego jeszcze chcesz w życiu, zacznij wzmacniać to co już posiadasz, aby nie tworzyć poczucia niedostatku. Oczywiście bez ekstremalnych sytuacji, ale wiesz o co mi chodzi. Nie mówię, że bezdomnemu jest dobrze pod mostem. Kiedy mamy na podstawowym poziomie zapewnione potrzeby takie jak schronienie, jedzenie oraz możliwość snu, jesteśmy już na najlepszej drodze do pozbywania się “chcenia”.
KROK #2
Drugim krokiem jest zwracanie uwagi w życiu codziennym, ile razy łapiemy się na myśleniu o tym czego chcemy. I uwierzcie mi będzie tego bardzo dużo! Nie jest łatwo się od tego odkleić, ot tak. Jednak jeśli zaczniesz zauważać, ile razy twój wewnętrzny dialog podpowiada Ci czego jeszcze “chcesz”, można wbić się w szok w ilu przestrzeniach mamy jeszcze “iluzoryczny” niedobór. Wszystkie te “chcenia” nie są nasze. Może się szybko okazać, że większą cześć z tych rzeczy w ogóle do ciebie nie pasuje, jest Ci niepotrzebna lub też wręcz mogła by przysporzyć Ci nie lada kłopotów.
KROK #3
Po trzecie, kiedy już złapiesz się na tym co podpowiada Ci Twój wewnętrzny dialog w temacie “chcenia”, postaraj się nie wzmacniać tego. Ok brakuje Ci miliona złotych na koncie? Dobrze, nie ma sprawy. Brakuje Ci partnera? Ok rozumiem. Chcesz wyglądać inaczej niż w danej chwili? Jasne, nie ma sprawy. Wszystkie te wymysły są tylko i wyłącznie fantazjami! Ulotnymi zachciankami. Niczym chodzenie po galerii handlowej i przyglądanie się ekskluzywnym rzeczom na wystawie. One faktycznie tam są, ale pytanie: czy naprawdę ich potrzebujesz? W większości przypadków odpowiedź brzmi “nie”! Kiedy uświadomisz sobie, że to nie są Twoje prawdziwe pragnienia, takie które Cię rozwiną jako istotę, to okaże się, że naprawdę nie potrzeba nam, aż tylu rzeczy, ludzi lub też nie musimy spełniać jakiś norm społecznych. Oczywiście, przy zachowaniu uniwersalnej zasady nie krzywdzenia innych.
Faktem jest, że jeśli potrzebujesz pieniędzy, to po prostu idź do pracy. Uwierz mi, że zarabianie nie jest trudne. Jeśli potrzebujesz partnera, zastanów się jaki jest tego cel? Skąd masz w sobie taką potrzebę? Czy to faktycznie Twoja prawdziwa potrzeba, czy też jesteś naświetlona/ny obrazami z zewnątrz typu filmy, zakochane pary na ulicy itd. Jeżeli naprawdę wewnętrznie poszukujesz bratniej duszy, wyjdź z domu, szukaj. W parku, w bibliotece, na ciekawych spotkaniach autorskich, nawet na portalach randkowych. Jeżeli uważasz, że coś jest nie tak z Twoim ciałem fizycznym, również podejmij akcję. Korzystaj z natury, spaceruj, biegaj truchtem, uprawiaj jogę. Nie musisz od razu kupować drogiego karnetu na siłownię i super ładnego stroju. Możesz tańczyć na lekcjach tańca. Możesz ćwiczyć w domu z instruktorami online! Twoje ciało się zmieni, w momencie kiedy najpierw zaakceptujesz siebie a następnie podejmiesz małe kroczki ku budowaniu lepszego wyglądu.
Powodzenia!
Kochani wszystko jest w naszych rękach. Nikt ani nic nie zrobi tego za nas. Z początku może się to wydawać niewyobrażalną przeszkodą, nie do przeskoczenia. Jednak z dłuższej perspektywy i praktyki małymi kroczkami, wszystko się zmienia. Odrzucając “chcenie” bardzo łatwo zmieniamy energię wokół siebie. A tym samym zmieniamy naszą rzeczywistość. Wyjdźmy ponad nasze “chcenia” i zapytajmy siebie: czego tak naprawdę, z głębi duszy potrzebuję od życia oraz kogo jest ta potrzeba – moja, czy też została mi wdrukowana do głowy przez rodzinę, system edukacyjny czy też traumatyczne wydarzenia z przeszłości.
Odpowiedź na to pytanie może nie należeć do najłatwiejszych, jednak przybliża Cię ona to osiągnięcia wielu pięknych rzeczy! Potwierdzam w 100%. Z tą myślą zostawiam Was Kochani i życzę Wam jak najwięcej pięknych chwil oraz jak najmniej “chcenia” 🙂