Można zauważyć już u małych dzieci (nie wszystkich, ale jednak), że obserwują one doskonale świat zewnętrzny i wyciągają bardzo proste, aczkolwiek trafne wnioski. Najczęściej pobudzają one do pytań tak oczywistych, że my dorośli nie zastanawiamy się nad nimi już zbytnio. Dzieci są również doskonałym lustrem swoich rodziców i odzwierciedleniem tego co siedzi wewnątrz ich głów. Ostatnio spotykam się coraz częściej z materialistycznym podejściem do życia, coraz to młodszych dzieci. Przedszkolaki jeszcze tego nie mają, ale już we wczesnych klasach szkoły podstawowej zaczyna się przejawiać coś co może być niepokojące.
Autentyczna historia: przechadzam się korytarzem szkoły, gdzie masa dzieci przemieszcza się każdego dnia. Wystarczy wyjść na chwilę poza swój stan bycia żandarmem-dorosłym, czyli tym który non stop zwraca dzieciom uwagę i poobserwować i posłuchać co mówią i jak się do siebie odnoszą.
To co dzieci mówią jest szczere i autentyczne, ponieważ jeszcze nie mają wypracowanego mechanizmu nakładania maski w stosunku do konkretnej sytuacji, w celu uzyskania czegoś dla siebie. Rozmowa wyglądała tak:
Rozmowa Na Korytarzu:
„…iPhone jest najlepszy! A ty nie masz iPhone’a? Jak to? To jaki masz telefon, jeśli nie masz iPhone’a?…”
To, że akurat smartphone firmy Apple jest jednym z najdroższych urządzeń przenośnych nowoczesnego świata, to fakt potwierdzony. Wszyscy o tym wiedzą. Telefon stał się czymś w rodzaju Januszowego podejścia do posiadania dóbr materialnych. Mówiąc Januszowego, mam na myśli polską przypadłość poprzedniej generacji, do pokazywania na zewnątrz wszem i wobec tego co się posiada. Nieważne czy jest to telefon, czy samochód, czy też nowy telewizor w domu lub stylowe ubranie od znanego projektanta. Dzieci idealnie pokazują swoimi zachowaniami, jak rodzice podchodzą do kwestii posiadania. Należy mieć najlepsze, największe, najdroższe „coś”, tak aby wszyscy dookoła widzieli, słyszeli i poczuli to na własnej skórze. Jak myślicie dlaczego tak jest?
Jaki jest ostateczny cel?
Świat zmierza w kierunku posiadania w jeszcze większym tempie niż w ubiegłych dziesięcioleciach. Oczywiście zarobki niewiele wzrastają a cena za słynnego iPhone’a, równa się 3 miesiącom pracy za najniższą krajową. Jeszcze raz powtórzę: 3 miesiące pracy, bez jedzenia, bez picia, bez płacenia rachunków, bez mieszkania – w zamian dostajesz iPhone’a. Pięknego, błyszczącego, na którym możesz sobie zagrać w gry, pooglądać vlogerów na YouTube, czy też ulubiony serial na Netflixie. Ale otrzymujesz coś więcej niż tylko gadżet. Kupujesz status społeczny! Coś co jest o wiele bardziej pożądane, niż ta nieszczęsna kupa krzemu i plastiku. A za ten status społeczny człowiek, jest w stanie zapłacić naprawdę wiele.
Po co to wszystko? A no właśnie po to, aby z jednej strony pokazać innym na zewnątrz, że się ma! Z drugiej zaś strony kryje się ważniejsza kwestia. Chęć bycia akceptowanym, lubianym i co najważniejsze – nie wyśmiewanym! Za akceptację innych ludzi w technokratycznym świecie, człowiek jest w stanie poświęcić każde pieniądze. W imię ratowania swojej własnej dupy w oczach innych ludzi, których często nawet nie zna, nie lubi i nie wiąże z nimi żadnej przyszłości. U dzieci widać to najlepiej dlatego, że kopiują zachowania rodziców w skali 1:1. Dlaczego zatem rodzice, ludzie dorośli, świadomi wkładają takie zachowania do głów swoich dzieci?
Świat zniekształconego wzorca wartości.
Jako dorośli podpatrujemy również niczym te małe dzieci. Kopiujemy, powielamy i próbujemy naśladować to co nam się wydaje, że da nam akceptację świata zewnętrznego. W głębi duszy wiemy, że warto być uważnym i świadomym człowiekiem w kreacji samego siebie. Natomiast świat krzyczy do nas, że warto być takim jak „ten” lub taką jak „ta”. Warto mieć taki a nie inny wygląd. W tej kwestii świat już w ogóle zwariował. Na tym bazuje cała branża mody, kosmetyków oraz chirurgii plastycznej. Idźmy dalej. Świat naświetla nas wizerunkiem szczęśliwych ludzi, którzy są wiecznie uśmiechnięci, piękni, bogaci i zadowoleni z życia, pokazując tym samym, że problemy świata codziennego ich nie dotyczą.
Patrząc na to człowiek myśli sobie: też tak chce! Wręcz błaga o to! I wtedy dzieje się magia: z pomocą przychodzi nam na przykład taki mały gadżet jak iPhone. Skoro bogaci ludzie go mają i pokazują się z nim na prawo i na lewo w mediach, to znaczy się, że ja też chcę go mieć. Nie zrozumcie mnie źle. Apple tworzy doskonałe produkty! To też jest fakt. Sedno leży zupełnie gdzieś indziej. Celebryci oczywiście maja podpisane kontrakty za promowanie konkretnego stylu życia, czy to z iPhone’m w ręku, czy też w spodniach danej marki. A paparazzi przypadkowo zrobią im gdzieś zdjęcie i proszę bardzo – popyt na produkt gotowy!
Przedszkole VS Podstawówka.
Kiedy jest już popyt, wzmaga się sprzedaż. Firmy tworzą produkt, aby zaspokoić potrzebę wygłodniałych ludzi, którzy nawet nie wiedzą jakie funkcje ma taki telefon, czy tablet. Kupują bo widzieli, że inni go mają. Takim oto sposobem jesteśmy sztucznie wtrącani do gry, gdzie nasze iluzje niedociągnięć, są „niby” zaspakajane przez firmy, które dokładnie wyprodukują produkt na miarę naszych potrzeb. Na miarę naszych nieszczęść. Tak naprawdę za kilka dni, ten gadżet stanie się naszym przekleństwem. Nie ważne czy to telefon, samochód czy nowy dom. Zawsze człowiek będzie chciał więcej, lepiej. A wszystko to na poczet zaspokojenia (nie) swoich potrzeb. My tak naprawdę nigdy nie chcieliśmy ani gadżetów, ani bycia najlepszym, ani bycia na szczycie. Nie mamy takich skłonności domyślnie. Tutaj znowu przychodzi mi na myśl obserwacja dzieci w wieku przedszkolnym. One zupełnie nie interesują się chorą rywalizacją, gadżetami jako substytutami szczęścia. Owszem chcą mieć fajne zabawki ale nie dlatego, żeby dokopać wszystkim innym w sali i pokazać im, że mają bogatych rodziców. One chcą się po prostu bawić tą zabawką.
W szkole podstawowej natomiast sytuacja wygląda już nieco inaczej. Czuć ogromny wpływ rodziców na dzieci, które nieświadomie zachowują się coraz bardziej zaborczo w stosunku do materializmu. Pomysły, kreatywność i dusza nadal w nich są. Widzę to każdego dnia, kiedy pracuję w ich otoczeniu. Wszystkie odchyły od normy, które zauważam to połączenie mieszanki wybuchowej: materializmu oraz chorej rywalizacji. Oba te warunki determinują rodzice. Skoro rodzice mają niepoukładane swoje „rzeczy” w głowie, to jak niby mają przekazać dzieciom coś konstruktywnego? To tak jak z tym, że w sklepiku szkolnym nie można kupować Coca Coli. I tak oto rodzice podchodzą z dzieckiem i proszą o wodę dla pociechy. Na pytanie sprzedawczyni: „a co dla Ciebie do picia”, rodzic odpowiada: „dla mnie Colę!” Problem w tym, że dziecko to widzi i podświadomie zapisuje się to w jego ciele. Na pytanie: „mamo dlaczego ty możesz pić Colę a ja nie?„, pada szybka odpowiedź: „Bo dorośli już mogą pić Colę„. Co za farsa!
Będę robił swoje 🙂
Dlatego zawsze i na przekór wszelkim konwenansom, będę promował i krzewił wśród dzieci i młodzieży naturalność i szczerość w tym co robią. Swobodę. Równość i traktowanie drugiej osoby z szacunkiem. Skoro rodzice i dorośli są wtłoczeni w system i zajęci są tak bardzo pracą oraz zarabianiem na dostatnie życie swoich przyszłych pokoleń (pieniędzmi nie zawsze są w stanie to zapewnić), to ja im pozwalam. Wartości jakie zaczynają górować w dzisiejszym świecie, kompletnie nie odzwierciedlają tego co daje wolność i świadomość jako emocjonalnie inteligentna istota.
Pieniądze, bycie zawsze pierwszym, najlepszym, najładniejszą, prędzej czy później pokażą swoje prawdziwe oblicze: to, że są sztucznie wykreowaną potrzebą człowieka, który w zasadzie z natury taki nie jest, ale został zmuszony do chęci posiadania więcej i więcej. Na płaszczyźnie technologicznej jesteśmy mamieni tym, że sprzęt z najwyższej półki da nam sukces. Faktycznie tak nie jest. Na płaszczyźnie sukcesu, jest nam wmawiane, że musisz mieć kupę forsy i wtedy osiągniesz spełnienie. Guzik prawda. Na płaszczyźnie samooceny też jest nie zbyt ciekawie. Ubrania, biżuteria i makijaż zrobią z nas mega gwiazdy. Tymczasem zapytaj ludzi, aby się tego pozbyli. Niech zdejmą ubrania? Niech oddadzą biżuterię, pozycję społeczną, niech zmyją makijaż. Nie ma szans. To już ich naturalna maska.
Zachęcam Was wszystkich do szukania wewnątrz siebie spełnienia, które tkwi głęboko przyklepane warstwami ajfonów, kremów na zmarszczki, makijażów, ubrań najnowszej kolekcji itd. My tacy na prawdę nie jesteśmy. Jesteśmy piękni, idealni, bezproblemowi, nie wymagający, szczerzy i obdarzeni nieskończoną obfitością z samego tego kim jesteśmy domyślnie. Jeśli uda nam się dokopać do tego, to gwarantuję, że wtedy dzieją się cuda na każdej płaszczyźnie: finansowej, uczuciowej, sukcesu i każdej innej jaką sobie możecie wymarzyć. Powodzenia!
Bardzo mądry wpis. Za mojego dzieciństwa czegoś takiego nie było. Człowiek się cieszył tym co miał. I nie było aż takiej rywalizacji. Konsumpcjonizn i agresywne reklamy zachęcające do kupowania, często na kredyt, robią swoje. Do tego celebryci. Dzieci wszystko szybko chłodną a rodzice, jak piszesz, jeszcze utwierdzają w nich rywalizację. Mam nadzieję że to wszystko się szybko zmieni. I bardziej duchowość będzie odgrywała główną rolę w naszym życiu i życiu dzieci.
Maciek też bym tak chciał 🙂 Na chwilę obecną jest czas zmian, czyli transformacji starego w nowe 🙂 Jedni się trzymają kurczowo i nakręcają młode pokolenie, aby za wszelką cenę robili tak jak rodzice. Inni natomiast próbują czegoś nowego, skoro to stare nie do końca działa 🙂 Zobaczymy co wyjdzie 🙂
Pierwszy raz z tym problemem spotkałam się będąc w gimnazjum. Długo by pisać, w każdym razie…
Michale, cieszy fakt, że w środowisku szeroko pojmowanej edukacji są osoby, które dostrzegają ten problem i promują wartości, które są w stanie naprawdę ukształtować młodego człowieka, pokazać mu co tak naprawdę w życiu może nieść szczęście. Pasja, rozwój, szczerość, szacunek do drugiego człowieka to jedne z tych rzeczy, które warto w sobie rozwijać. Liczę na to, że będzie coraz więcej takich ludzi jak Ty. Niestety często rodzice nie mają czasu żeby ogarnąć własną głową, a co dopiero wychować dzieci.
Pozdrawiam!
Magda, to jest powszechny problem a im wyżej w hierarchii szkoły tym gorzej 🙂 To fakt, że rodzice sami są zagonieni w pracy a do tego jeszcze kreatywnie zwracać uwagę na to jak dziecko się rozwija, to w dzisiejszym świecie wyzwanie. Dlatego nawet doraźnie, tak jak robię to teraz, będę próbował modyfikować rzeczywistość dzieciaków 🙂 A niech mają 🙂 Dzięki za komentarz 🙂