Ostatnio miała miejsce całkiem nietypowa sytuacja. Oczywiście nietypowa z punktu widzenia mojej rzeczywistości, czyli poszukiwacza nie tyle prawdy, co interesujących sytuacji, które kwestionują wszystko co do tej pory wiedziałem. A mianowicie chodzi o spotkanie przedstawicieli dwóch nurtów: medycyny akademickiej oraz Jerzego Zięby, autora książek na temat alternatywnej medycyny. Spotkanie odbyło się w zeszłym tygodniu w Katowicach i zostało zarejestrowane w formie video. Piszę o tym, że zostało zarejestrowane , gdyż w dalszej części tego wpisu będzie miało to spore znaczenie 🙂
Debata, o ile można tak to nazwać trwała prawie 2 godziny. Obejrzałem całość, gdyż interesowała mnie tematyka, którą zaproponowało Radio Katowice: połączenie sił alternatywy i medycyny klasycznej w uleczaniu chorób na które chorują ludzie w Polsce. Bardzo szybko okazało się, że nie będzie to debata. Nie będę tutaj opisywał tego co się działo podczas rozmowy. Odsyłam do linku z pełnym video. Ja natomiast skupię się na moich odczuciach wobec tego co może być ważne dla nas, czyli zdrowe życie.
Kultura i akceptacja.
Bardzo nieprzyjemnie się ogląda sytuacje, kiedy to ludzie z „tytułami”, próbują zgnoić kogoś, kto próbuje podważyć ich światopogląd. Jerzy Zięba występował tutaj w roli człowieka, który próbował zainicjować współpracę. Podpierając się wiedzą z badań przeprowadzonych w wielu miejscach na całym świecie (ale nie w Polsce), spotykał się raz za razem z zarzutami szarlatanerii oraz bycia niekompetentnym „nie wiadomo kim”. Cała debata po obejrzeniu której zerknąłem w komentarze, pokazała mi kilka bardzo ważnych rzeczy. Chciałbym przedstawić je tutaj pokrótce, dlatego, że samemu udało mi się pozbyć wielu dolegliwości, właśnie dzięki prawidłowej diecie oraz innego rodzaju „szarlatanerii”.
I od razu wyjaśnienie: nie jestem anty lekarzom. Wybaczam im nawet to, że źle zdiagnozowali przypadek w mojej rodzinie, który zakończył się śmiercią! Rozumiem, każdy jest omylny, lekarze to tylko ludzie. Był człowiek, człowieka nie ma. W statystyce, kolejny „x” czy inna literka odpowiadająca za nieskuteczne dobranie leku. Ale wróćmy do wniosków na temat zdrowia Twojego i mojego. W końcu nadal tu jesteśmy i na pewno trochę pobędziemy jeszcze 🙂 Chciałbym zauważyć kilka patologii, nie tylko po obejrzeniu tej „debaty”.

Patologia #1: Lekarze sami w sobie nie są winni.
Problem tkwi w systemie oraz procedurach, które w Polsce obowiązują lekarzy. Jeśli jakiś lek na daną chorobę działa na przykład w Niemczech i ludzie po nim zdrowieją, a u nas w Polsce jest nie objęty procedurami, to nie wolno go przepisać pacjentowi. Czyli nie wolno go wyleczyć. To jest patologia numer jeden! Aż nie można w to uwierzyć, ale niestety tak jest. Dlatego zastanawiam się, kto decyduje o tych tajemniczych „procedurach”? Jaka osoba? Czy do tej osoby nie docierają sygnały, że gdzieś indziej na świecie ludzi można wyleczyć np. witaminą D, czy też ostatnio modną medyczną marihuaną? Zapewne docierają. W takim razie albo ta osoba nie widzi w tym nic złego, albo wyżsi w hierarchii nie pozwalają na wdrożenie nowych procedur. Teoria spiskowa?:)
Patologia #2: Brak chęci współpracy.
Podczas debaty, propagator alternatywnego podejścia do leczenia, Jerzy Zięba zapytał czy jest możliwość połączenia sił dwóch frontów po to, aby wyleczyć ludzi z wielu przewlekłych chorób. Na pytanie to stanowczo zareagował dyrektor Instytutu Onkologii w Gliwicach. Odrzucił możliwość współpracy. Ponieważ jak sam twierdzi w Polsce nie ma potwierdzonej skuteczności alternatywnej medycyny. Praktycznie w połowie „debaty” można już było wyłączyć video.
Patologia #3: Autorytety z tytułami doktorskimi.
Celowo w tym wpisie nie używam tytułów ludzi, którzy się wypowiadali podczas debaty. Zauważyłem, że w Polsce nadal panuje klimat lat 80, gdzie papier, dyplom i tytuły akademickie liczą się i wskazują na twoją inteligencję. Być może wskazywały na IQ, jednak w porównaniu z inteligencją emocjonalną (EQ) nie ma to żadnego związku. W tym przypadku czytaj z kulturą osobistą, wyobraźnią oraz podstawami komunikacji. Gesty, miny oraz nerwy towarzyszące lekarzom, jak tylko słyszeli słowa pana Zięby, są mi znane. Spytasz skąd? Pracuję w przedszkolu oraz szkole podstawowej. I dokładnie tak samo zachowują się moje pociechy:) Kręcą się, wiercą jak coś im nie pasuje, unikają kontaktu wzrokowego, jak tylko poczują, że źle się zachowały w stosunku do rówieśników lub co gorsza jeśli mają coś do ukrycia. To mogłem obserwować na nagraniu z debaty.
Widać ewidentnie, że są to ludzie z ogromną barierą na poziomie energetycznym, emocjonalnym operujący na poziomie strachu, winy oraz ego. Wszystko to dlatego, że obawiają się utraty…czegoś. Jeszcze raz powtarzam: na pewno ci lekarze dobrze leczyli setki ludzi, niekiedy z sukcesem. Ale nie o kompetencjach tu mowa a o totalnym zamknięciu umysłu z tytułem doktorskim, na nowe wyzwania i zmieniający się paradygmat w naszym kraju. Niestety im wyższy tytuł, tym większe poczucie władzy i wyższości nad innymi. Są to oczywiście blokady na poziomie energetycznym, które są do przepracowania indywidualnie. Ot taka moja diagnoza 🙂 Taki ze mnie szarlatan 🙂
Medycyna to jest „byznes”.
Nie będę się już dłużej rozwodził na temat zdrowia, gdyż sam oczywiście też zostałbym posądzony o brak papierów i dyplomów (zdarzyło się parę razy). Będę praktykował zdrowy styl życia, dopóty dopóki mi on służy. Będę też do tego namawiał i podpierał się swoją własną historią oraz doświadczeniem, które przeżyłem. Nie zawsze popartą naukowymi badaniami! Czasy poszły do przodu. Technologia pomaga w leczeniu ludzi. Świadomość globalna kolektywu rośnie w ogromnym tempie, jednak nadal operujemy w obrębie pewnego konstruktu opartego na strachu, niedoborowości, oddzielenia oraz ludzi generalnie chorych. Dlaczego zwracam uwagę na zmianę czasów? Ponieważ medycyna to jest biznes, który zmienia się równie szybko!
Skoro mowa już o biznesie. Zaczyna się coraz mocniej odchodzić od modelu: szef mówi i tak jest bo jest alfą i omegą. Duże firmy zaczynają patrzeć na to jako pozytywną zmianę, gdzie dyrektorzy, prezesi to również tylko ludzie do których każdy człowiek powinien mieć dostęp. Każdy również powinien mieć możliwość polemiki z osobami „z góry” w danej organizacji. W polskiej służbie zdrowia widzę, że te nowości nie są wdrażane, pomimo, że medycyna to jest biznes. Panuje komuna, kolesiostwo, lizanie sobie tyłków i poklepywanie po plecach. Nie liczą się podwładni, nie liczy się również pacjent.
Wiadomo: pacjent wyleczony to klient stracony. Liczy się natomiast poprawne odczytanie tytułów naukowych na forum publicznym!
Dlaczego w ludziach tyle blokad?
Dlatego podążając za zmianami, doktorzy powinni być skłonni do rozmów i polemiki na wyższym poziomie, niż to co pokazali lekarze podczas debaty w Radio Katowice. Powinni być otwarci, skłonni do ugody, a przede wszystkim otwarci na przyjmowanie krytyki. W środowisku lekarzy z „wyższej półki intelektualnej” (a niższej w kwestii interpersonalnej), brakuje niewątpliwie osób, które pokazały by, jak powinien wyglądać kontakt z drugim człowiekiem. Nie z pacjentem (klientem), ale z człowiekiem, żywą istotą! Tym bardziej, że jeśli to biznes to pacjenci zadowoleni, to powracający klienci (oby nie).
Zapewne mentalne ograniczenia nie pozwalają osobom z tytułami myśleć inaczej. I w sumie się nie dziwię. Byli oni przez lata programowani, więc jak niby inaczej mieli by działać: z poziomu serca? Nie ma tu miejsca na czary mary typu strukturyzowana woda, ośrodki energetyczne w ciele czy też siła medytacji. Takie rzeczy są nie do zaakceptowania dla większości utytułowanych. Nie trzeba tego zmieniać. Nie trzeba się siłować w debatach.
Jerzy Zięba nawet jeśli nic nie zyskał uczestnicząc w tym cyrku to i tak uważam, że jego misja się powiodła. Zrobił coś więcej, niż tylko polemizował z grupą zamkniętych na wiedzę ludzi (pięcioro lekarzy na jednego Ziębę). Przede wszystkim obnażył jak działa i reaguje „góra” na alternatywy, które mogą być tematem do rozważań w trosce o zdrowie ludzi. Ludzie, którzy są dyrektorami oraz utytułowanymi lekarzami, absolutnie nie dają przyzwolenia na jakąkolwiek alternatywę, nawet pomimo, że pacjenci w chorobach przewlekłych cierpią na różne choroby całe życie. Jedząc przy tym tonę leków. Nie trzeba być nie wiadomo jakim bystrzakiem, aby wywnioskować dlaczego tak się dzieje. Teorie spiskowe? Placebo? Może, kto to wie. Zostawiam ocenę tego wydarzenia Wam. Zostawiam również furtkę do dyskusji, której tematem jest nie to kto ma rację, a to jak można dbać o własne zdrowie. Z tej debaty widzę, że moje zdrowie zależy tylko i wyłącznie ode mnie, co jeszcze bardziej popycha mnie do alternatyw. Dlatego Panie Jerzy, misja zakończona sukcesem! 🙂
Zdjęcie tytułowe, źródło: Liz West
To była „świetna debata”. Jakoś za specjalnie mnie nie zdziwili swoją postawą.
Najbardziej rozśmieszyła mnie pani psycholog, która nabijała się z wody o wysokim ph.
Co ciekawe gdyby nie ta szarlataneria, pewnie dalej leżałabym w łóżku, nie mając siły wyjść z domu nawet na 5 minut, a tak dzięki medycynie naturalnej i odpowiedniej diecie pomału wracam do życia.
Tacy ludzie jak Zięba czy Zaremba są dzisiaj na wagę złota.
To prawda. Debata była tylko ukazaniem prawdziwego oblicza skostniałego systemu służby zdrowia, ale też szczególnie jednostek występujących w debacie w roli autorytetów 🙂 Ta debata utwierdziła mnie tylko jeszcze bardziej w przekonaniu, że Żaden autorytet nie jest w stanie wpłynąć na moje decyzje 🙂 Wyleczyliśmy się sami, więc i utrzymać zdrowie też możemy sami 🙂 :*
Warto patrzeć jak NASZ WŁASNY organizm reaguje, na to jak się odżywiamy, czym się leczymy czy jak siebie traktujemy. Od lat z własnej inicjatywy nie biorę żadnych leków, jeśli się rozchoruje, a choruje raz na 3 lata lub rzadziej i nadmienię, że choroby trwają około 24 godzin. Troszkę mnie przeraża dzisiejsze podejście ludzi, katar, drobny kaszel i się faszerują lekami ;/ . Myślę, że warto szerzyć ideę leczenia się naturalnie, bo przecież tak ludzie leczyli się przez setki lat i tak, w niektórych rejonach świata wciąż się leczą. Dodam tylko też nie jestem przeciwko lekarzom (mój brat jest świetnym lekarzem, więc byłoby to przynajmniej dziwne). Jak w każdej dziedzinie życia zalecam stosować zasadę Złotego Środka Arystotelesa, w skrócie prawda leży po środku. Dziękuję za tyn artykuł, ponieważ wcześniej nie słyszałem o Panu Jerzym.
Dzięki Bartek za komentarz. Najważniejsze jest aby być pośrodku. Każde przegięcie w jakąś ze stron powoduje radykalizm, nie ważne czy to w kwestii zdrowia, religii czy też zachowań ludzkich itd. Nadal jest sporo osób które twierdzą, że nie ma czegoś takiego jak intuicja i „słuchanie siebie” i nie ma co z takimi osobami walczyć ani polemizować. To jest ich doświadczenie. Tak samo jak ludzi, którzy nie zamierzają aktualizować swoich informacji na temat leczenia ludzi, w tym przypadku niektórzy lekarze. Ja to rozumiem bo to jest ciepła posadka i praca praktycznie do końca życia. Trzeba się samemu doinformować a na pewno da się samemu wyleczyć z wielu przewlekłych dolegliwości. Dzięki jeszcze raz, że dałeś od siebie jakąś konstruktywną opinię bo jednak ludzie trochę się boją tego tematu 🙂
Mało spotykane osobniki po prostu za betonowa i. Jak takim ludziom powierza się takie stanowiska.
Ciężko stwierdzić ale wiem jedno: ludzie po prostu są w pułapce własnego ograniczenia stworzonego sztucznie przez wiele lat indoktrynacji. System sam w sobie ogranicza tych ludzi. A po tylu latach w systemiku, który jest bezpieczny i wygodny, każdy głupi by się trzymał kurczowo pociągu, który zasuwa do przodu a tu nowi, świadomi pasażerowie wsiadają.
Jednych da się wykopać z pociągu, innych nie. Dlatego żyjemy w pięknych czasach gdzie jest możliwa debata i jakiekolwiek podważenie dowolnego autorytetu.