Jedzenie. Coś na co nie do końca zwracaliśmy uwagę. Kiedy przypomnę sobie mój okres bycia nastolatkiem, zwracałem uwagę na wiele szczegółów: ubrania, relacje z rówieśnikami, rodzina, szkoła, zajawki. Zdrowie było gdzieś z tyłu głowy i podejmowałem myślenie o nim tylko i wyłącznie wtedy, kiedy już siedziałem w poczekalni przychodni z 40 stopniową gorączką. Nigdy w życiu bym nie przypuszczał, że jedzenie może mieć z tym coś wspólnego. Wiedziałem natomiast aby nie pić lodowatej wody po meczu w piłkę nożną i aby zakładać czapkę w ziemie. Nawet jak stosowałem się do tych dwóch rzeczy i tak byłem zawsze chory.

Życie samodzielne, czyli Świadome!

Dopiero mieszkanie na własny koszt (bez wsparcia rodziny) i tzw dorosłe życie, dało mi przestrzeń oraz czas na przeanalizowanie pewnych schematów myślowych. Tych, które zostały mi przekazywane przez rodziców. Zacząłem mocno interesować się tym jak funkcjonuje świat. Masa filmów dokumentalnych i książek z alternatywnych źródeł, zaczęła stawiać wszystko co nauczono mnie w szkołach i na studiach pod znakiem zapytania. Zacząłem szukać głębiej. Jednym z tematów które przewijały się bardzo często był temat zdrowia oraz jego wpływu na rozwój bądź blokowanie rozwoju człowieka. Analizując moją sytuację doszedłem do wniosku, że jestem chory regularnie raz w miesiącu. Biorę antybiotyki i za miesiąc znów to samo. Przeziębienie, ból gardła, zapalenia. Okazało się, że jestem pacjentem idealnym! Dlaczego? Zgadnij! Ponieważ jestem pacjentem REGULARNYM=DOCHODOWYM.

Jeśli wracam ciągle z tym samym problemem i ciągle się mnie leczy tą samą metodą (zmieniając nazwę leku na inny o tym samym składzie) to można by mnie tak leczyć bez końca. Jest tylko jeden problem: mój organizm przestaje już reagować na antybiotyki i w efekcie one nic nie dają oprócz szeregu skutków ubocznych. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Na przekór wszystkiemu co było mi mówione dawniej, rozpaliłem w sobie chęć zgłębienia wiedzy na temat problemów zdrowotnych. Pierwszym aspektem nie było to, że chcę się wyleczyć. Chciałem po prostu wiedzieć gdzie są przyczyny i jakie mam alternatywy. Zacząłem testowanie na sobie. Pierwszą alternatywą jaka się pojawiła to odpowiedni dobór żywności dla mojego organizmu. Jak spojrzałem na mój jadłospis to wyglądał on mniej więcej tak:

RANO:

Parówka, bułka z masłem i żółtym serem. Czasami pomidor. Jajecznica. Lub kanapki z wędliną lub różnymi serami.

POPOŁUDNIU:

Zupa pomidorowa z makaronem (często) oraz drugie danie: kotlet z ziemniakami, naleśniki, pasty pomidorowe z puszki, makarony, czasami jakaś surówka do tego.

WIECZOREM:

Kanapeczki z wędlinką, serkiem, herbata. Czasami wyjście do restauracji: pizza, burger etc.

Po przeanalizowaniu składników i minerałów jakie dostarczam do swojego organizmu okazało się, że nie jest dobrze. Nie dostarczałem podstawowych witamin i minerałów, które wzmacniają system odpornościowy mojego organizmu. Skutek? Regularna choroba, alergie, słaba odporność.

Strzał w dziesiątkę za pierwszym razem!

Jedną z pierwszych zmian jakie postanowiłem wprowadzić to zwiększenie ilości warzyw liściastych do mojego codziennego planu. Ale jak to zrobić? Przecież nie jestem królikiem, żeby zajadać się sałatą i jeszcze żeby mi smakowała. Szybkie poszukiwania w necie i nagle ukazał mi się kilkugodzinny wykład pewnej Amerykanki rosyjskiego pochodzenia. Był to wykład który pokazał mi w prosty i przystępny sposób dlaczego choruję i co mogę z tym zrobić. Odpowiedzią na moje dolegliwości i przyswojenie zjadania zielonych liściastych warzyw były zielone koktajle czyli green smoothie. Koktajle te bazowały na sałatach, szpinaku z dodatkiem owoców różnego rodzaju. Kupiłem blender i zacząłem proces „uzdrawiania”. Już po 6 miesiącach zauważyłem ogromną różnicę w poprawie zdrowia. Zacząłem mieć więcej energii i czuć się lżej. Odejście przeziębień i alergii było jedynie efektem ubocznym mojej misji. Nie zwracałem do końca na to uwagi. Bardziej interesowało mnie wprowadzenie zmian do mojego życia i spróbowanie nowych alternatyw. Zadziałało i działa do dziś od ponad 3 lat!

smoothietme1

Wege czy nie wege?

Na początku nie chodzi o nie jedzenie mięsa czy nabiału. Chodzi o chęć zmian. Zawsze na każdych warsztatach polecam wprowadzić je stopniowo. Wystarczy na śniadanie wypić zielony koktajl i nic innego nie zmieniać w swoim życiu. Jeść tak jak się jadło. Po pewnym czasie sami zobaczycie, że zmiany które zaszły pod wpływem dostarczonych witamin i minerałów zaczną wam „podpowiadać” co należy jeść aby być zdrowym. Na prawdę! Nie powie Ci tego dietetyk ani lekarz. Powie Ci to Twój organizm, który odmuli się z toksyn i całego syfu zalegającego w jelitach i krwiobiegu. Może brzmieć to dziwacznie i zalatywać teoriami spiskowymi, ale tak jest rzeczywistość. Właśnie dzięki temu, że zakwestionowałem w swoim umyśle wątłość i podatność na choroby, pozwoliło mi wyleczyć się samemu – dosłownie. Od trzech lat nie brałem antybiotyków, lekarstw na żadne choroby, na alergie, żadnych środków przeciwbólowych. Ostatnio robiąc porządki w szufladach wyrzuciłem reklamówkę leków! Sam widok tych tabletek jakoś mnie zdziwił. Zapytałem się:

Po jaką cholerę mi te świństwa w domu? Że niby na wszelki wypadek?

Jeśli będę potrzebował pomocy lekarza, skonsultuję się z nim i wtedy ewentualnie pomyślę nad zakupem lekarstw. Każdy inny przypadek: aspiryna na ból głowy, witamina C na odporność, Ibuprom na migrenę to jedynie iluzja tego, że tabletka nas wzmocni, uodporni lub wyleczy. Nigdy to nie nastąpi. Leczenie zaczyna się w momencie kiedy PODEJMUJESZ DECYZJĘ o zmianie stylu życia a później staje się to Twoją codziennością! To jest leczenie a w zasadzie WYLECZENIE! Lekarze już z nazwy są skazani na porażkę. Oni LECZĄ bo są LEKARZAMI. A ja nie chcę się leczyć. Chcę się WYLECZYĆ! Tego Wam życzę!

Privacy Preference Center