Utożsamianie się z emocjami.
Od ponad roku praktykuję w swoim codziennym trybie coś co się nazywa: uważność. Jak się wpisze u wuja Google słowo uważność, to od razu wyskoczą porady i wskazówki jak praktykować i czym jest. Trochę poczytałem w sprawdzonej literaturze (mogę podać tytuły na maila ) a wyniki wyszukiwarki zostawiłem sobie dla porównania. Uważność to nic innego jak bycie świadomie w chwili obecnej i obserwowanie (doświadczanie) bez wykonywania żadnych czynności, bez osądzania, kierując się sercem oraz nie utożsamiając się z emocjami, które towarzyszą danej sytuacji!
Przyznam szczerze, mega trudne zadanie. Dlaczego? Ponieważ ciężko zaakceptować pewne sytuacje bez utożsamiania się z emocjami. Pytam więc:
- Jak obserwować życie w tak szybkim pędzie?
- Jak doświadczać nie robiąc nic – jednocześnie?
- Jak nie osądzać?
- I najcięższe: Jak zrobić to z poziomu serca?
„Ty frajerze, jak jeździsz”!
Warszawa. Poniedziałek, godzina poranna. A w zasadzie każdy dzień od poniedziałku do piątku. Ludzie biegną do metra, tramwajów, autobusów. Na każdym przejściu dla pieszych na czerwonym ktoś śmignie w pośpiechu goniąc komunikację miejską. Dzieci do szkoły, pracownicy do pracy, dyrektorzy do firm, przedstawiciele handlowi w blokach startowych.
A tymczasem ja sobie wyjeżdżam z dosyć sporym zapasem czasu, gdyż wiem czym się kończy odkładanie na ostatnią chwilę. Ruszam spod bloku. Jadę 60km/h, bo między blokami. Na przejściu ktoś przebiega, zatrzymuję się, za mną pisk opon. Ktoś już mi siedzi na ogonie bujając się to w prawo to w lewo, nerwowo dając mi do zrozumienia abym lepiej zniknął lub wyparował bo on się spieszy. Na jego (jej) nieszczęście ja jadę wolno, gdyż mam dużo czasu a do tego ćwiczę doświadczanie uważności. Przy pierwszej okazji opresor wyprzedza mnie łamiąc wszystkie przepisy do tego krzycząc i wymachując rękoma. Jestem uważny. Teraz już wiem, że to idealne warunki do ćwiczenia uważności. Najdziwniejsze jest to, że jadąc zgodnie z przepisami i na prawdę nie utrudniając nikomu ruchu, zawsze znajdzie się ktoś kto chce być przede mną.
Na światłach zawsze jestem…ostatni.
To samo tyczy się kiedy jadę samochodem i zbliżam się do świateł. Widząc przede mną samochód automatycznie zwalniam tworząc bezpieczną odległość. Jestem uważny. Nagle z lewej wbija się samochód i zajeżdża mi drogę wpychając się w wolne 3 metry miejsca, które zostawiłem tak dla bezpieczeństwa. Do tego oczywiście krzyki, rzucone spojrzenie i bluzgi w grymasie sfrustrowanego niewolnika. Wybaczam mu. Niech jedzie. Niech zdąży. Wręcz życzę mu tego. Bo po co ma się spóźnić i stracić pracę. Może ma dzieci. Nieważne, niech po prostu zdąży. Nie mam mu za złe. Serio.
Ruszam bo jest zielone. Wszyscy pełen gaz. Ja, luźno, uważnie, spokojnie, normalnie. Być może wszyscy mają firmowe fury i mogą zajechać je w jeden sezon. Ja mam w sumie swoje auto więc jadę „normalnie”. Nagle jakoś pusto się zrobiło. Zostałem sam. No więc jadę dalej, przyspieszam bo mogę. Obserwuję otoczenie, staram się ćwiczyć uważność a do tego praktyka oddechów. Ekstra. Mam czas, jadę spokojnie i pomimo korków tu i ówdzie, cały czas przemieszczam się i jestem bliżej celu.
Przyspieszam i nadal nic, nie widać nikogo na horyzoncie. Gdzie oni wszyscy się podziali? Zupełnie jakbym był ostatni w wyścigu formuły 1, gdzie wszyscy już dawno są na mecie a ja nadal jadę. Ale, zaraz zaraz. Coś słyszę! Patrzę we wsteczne lusterko a tu niczym Hawajskie tsunami nadciąga fala samochodów i ich kierowców rozżarzonych na twarzach do czerwoności. Łooo ale widowisko!!! Lepsze niż Transformers w IMax 5D 🙂 Chyba jeszcze muszę przyspieszyć. Skoro oni tak szybko jadą to może nie zauważyłem jakiegoś znaku a może niechcący wyjechałem na jakąś ekspresówkę w terenie zabudowanym.
Dojeżdżam do czerwonego światła. Dogonili mnie. Włączam uważność. Obserwuję, nie emocjonuję się, wysyłam wszystkim pozytywną intencję. Niech zdążą. I wreszcie uwolnienie! Zielone. Gaz do….nie nie nie. Ja sobie ruszam jedynka, dwójka, trójka. Wszyscy, dosłownie wszyscy jak leci wyprzedzają i spoglądają co to za frajer jedzie tak wolno i jakim prawem nie spieszy mu się w poniedziałek rano do pracy. A tymczasem to tylko ja. Pochłonięty ćwiczeniem uważności byt.
Równowaga musi być.
Może to tylko moje dziwne spojrzenie na świat a może tak na prawdę się wszystkim spieszy. Smutne jest tylko to, że to jak jedziesz samochodem po ulicy pokazuje jaki masz stan emocjonalny wewnątrz a tym samym jaki masz poziom stresu.
Stres jest reakcją na wiele wydarzeń. Kluczowym czynnikiem tutaj jest bezsilność! Ci ludzie tak reagują ponieważ czują się bezsilni, ponieważ jest korek na drodze. A przecież kto chce być bezsilny? Prezes firmy? Matka z dzieckiem wiezionym do szkoły? Przedstawiciel handlowy? Student? Premier? Policjant? Wszyscy chcą KONTROLOWAĆ. Niestety kontrola powoduje stres. Dlatego zwykły przejazd samochodem po ulicy daje odpowiedniego kopa adrenaliny, tym którzy są od niej uzależnieni poprzez szybkie tempo życia. Nie ma tu czasu na uważność. W stresie jest tylko chęć kontroli, przetrwania i poniżenia innych.
Zarazem świetne jest to, że równowaga musi być. Na 100 samochodów jadących z punktu A do punktu B, trafia się jeden taki jak ja. Taki co to mu się nie spieszy i jeszcze w dodatku jest uśmiechnięty w poniedziałek. Nie mówię, że lepszy. Mówię, że zupełnie inny – uważny. Nie wymagam uważności od wszystkich, którzy jadą obok mnie. Akceptuję to jakimi ludźmi są i pozwalam im robić co chcą gdyż nie chcę tworzyć napięcia dla siebie samego. Polecam wszystkim ćwiczenie uważności, gdyż daje to zupełnie inny obraz jak się tak spojrzy z zewnątrz a zarazem mocno osadzony wewnątrz siebie. Bez emocji, bez przywiązania się do uczuć, bez rzucania osądów. Bardzo trudna misja aczkolwiek rezultaty są nie do opisania. Uważność przydaje się na każdej płaszczyźnie. Jazda samochodem była tylko prostym i dosadnym przykładem. Można ją zastosować wszędzie. Zatem trzymajcie się i nie jedźcie zbyt szybko 🙂