Obejrzałem w tym tygodniu przesłuchanie właściciela Facebook’a, Marka Zuckerberga, które teoretycznie miało dać jakieś odpowiedzi w temacie prywatności danych, ludzi którzy używają tej platformy. A używam jej ja i zapewne Ty też! Kongres USA postanowił wziąć w obroty znany nam wszystkim portal społecznościowy. O co chodzi? Chodzi o to, że Facebook oraz jego narzędzia reklamowe tworzone specjalnie pod ludzi takich jak ja i Ty, mogą mieć duży wpływ na ludzkie zachowania. Przykład? Amerykanie wybrali Trumpa na prezydenta dzięki Facebookowi!
W odniesieniu do Polski, można by powiedzieć: co nas obchodzi Trump, niech sobie tam wojuje. Jednak to czego dowiedziałem się oglądając transmisję na żywo z przesłuchania w kongresie Amerykańskim, dało spory zastrzyk wątpliwości co do tego czym jest Facebook oraz kim jest jego właściciel. Myślałem, że Facebook to zbiorowisko ludzi, zdjęć, filmów kotków, piesków, małych dzieci oraz memów. Tymczasem okazuje się, że to coś o wiele większego. To nie tylko strona w Internecie, nie tylko aplikacja, ale ogromny twór, nad którym nawet sam twórca, chyba nie do końca ma kontrolę. A może ma? 🙂
Dlaczego używamy Facebook’a?
Używamy go na pewno do komunikacji z ludźmi, udostępniania swoich przeżyć, zdjęć, filmów oraz do konsumowania treści innych ludzi, firm, portali. Wcześniej na Blogu wspominałem w jakim celu warto używać mediów społecznościowych a w czym są one wielkim zjadaczem czasu. Dziś natomiast podzielę się moimi wątpliwościami co do tego czy Facebook, pozytywnie wpływa na nasze życie.
Jak sama firma z Doliny Krzemowej twierdzi, ich misją jest dzielenie się różnymi newsami z ludźmi a tym samym odrzucanie obraźliwych czy też ekstremistycznych treści. Co już samo w sobie stwarza pewne poczucie wzmożonej czujności. Skoro są pewne rejony, które Facebook chce mieć pod kontrolą, to gdzie tu mowa o neutralności? Czyż taki portal nie powinien być neutralny? Nie chodzi mi o to, że ma być po równo: wybuchów bomb oraz uśmiechniętych dzieci ale o to, że właściciel Facebook’a nie potrafił odpowiedzieć na proste pytanie, zadane mu przez kongresmena podczas przesłuchania:
Czy uważa pan, że Facebook jest firmą dającą neutralność informacji dla porządku publicznego?
Według samego twórcy w założeniu taka miała być. Jednak okazuje się, że za pieniądze oraz reklamy na Facebooku, firma staje się w pewnym sensie kanałem dotarcia do ludzi w sposób nie do końca zgodny z prawem oraz z samym regulaminem portalu. Czyli mówiąc wprost: można kupić treść, która dotrze do ludzi w określony sposób a w dodatku można przy tym wywołać konkretną reakcję u ludzi! Nie zrozum mnie źle. Nie jestem przeciwny reklamom. Moje dzieciństwo to oglądanie reklam na niemieckich kanałach w pierwszych latach posiadania telewizji kablowej w domu. Każdy ma prawo się reklamować. Jednak Facebook umożliwia robienie tego w sposób niesamowicie wyrafinowany oraz nie do końca zgodny z regułami moralności.
Bez prawnika ani rusz? To jakiś żart chyba…
Drugą rzeczą, która mnie przeraziła to praktycznie potwierdzenie tego, że regulamin Facebooka jest tak skonstruowany, że przeciętny użytkownik nie ma szans go zrozumieć! I spoko, nie mam nic przeciwko portalom, które mają masę regulaminów, jednak Facebook to coś, co zaczęło kształtować ludzkie zachowania (chociażby w kwestii uzależnień od technologii), zaczęło dzielić ludzi jak również zbliżać, to sklepy, firmy usługowe, marki osobiste, aktorzy, politycy – wszyscy w jednym kotle. A skoro praktycznie każda grupa społeczna, każda klasa, w praktycznie każdym wieku tam jest, to oznacza, że wszyscy jesteśmy narażeni na wiele wydarzeń wartych przemyśleń.
Wydawało mi się kiedyś, że język prawa lub fizyki molekularnej jest dla mnie na tyle niezrozumiały, że potrzebuję jakiegoś eksperta do przetłumaczenia mi treści na język laika. Tymczasem każdego jednego dnia z prawem oraz z fizyką molekularną nie mam do czynienia nic! Natomiast z Facebookiem, to już jednak mam. Skoro regulamin wymaga interpretacji prawnej, specjalistycznej a większość ludzi nie ma dostępu do takich zasobów, to o czym my tu rozmawiamy. To znaczy się wiem o czym. To my sami się zapisujemy i zgadzamy z regulaminem Facebook’a 🙂 O tak! Dokładnie tak! I mówię to bez sarkazmu, to my jesteśmy odpowiedzialni za kliknięcie przycisku „Akceptuję regulamin” w momencie rejestracji i my wzięliśmy odpowiedzialność za nasz ewentualny brak czasu oraz zainteresowania się głębiej regulaminem. No bo przecież, kto by tam czytał regulaminy…
Dzieci – zapraszamy do Messengera! Jestem w szoku!
Nawet dzieci mogą się logować na Messendzer Kids – nową aplikację pozwalającą korzystać dzieciom już praktycznie od, uwaga: 6 roku życia!!! Oczywiście za przyzwoleniem i pod kontrolą rodziców. Takie tam pitu pitu. Już to widzę, jak rodzice każdego dnia infiltrują skrzynki odbiorcze swoich dzieci, które zawierają setki wiadomości z kolegami i koleżankami. Rodzice nie mają ponoć czasu podrapać się po dupie a co dopiero bawić się w agencję wywiadowczą i podglądać konwersacje swoich dzieci. Wiem, że dzieciaki są w dzisiejszym świecie smart, ale no bez przesady. Aplikacja jest niby po to, aby mieć łączność również z rodzicami a tymczasem wszystko to co jest wysyłane z telefonów dzieci, trafia później na złotej tacy do firm, które zajmują się zawodowo zbieraniem i przetwarzaniem danych. W tym już malutkich dzieci! Dla mnie dzieci to dzieci! Dla firm to przyszła masa kupująca produkty! Potencjalni przyszli klienci, których można już doskonale kierować, znając podstawowe mechanizmy psychologii, na konkretne informacje. Sick!
Oczywiście znowu: to Rodzice zainstalują i zgodzą się z regulaminem aplikacji. Więc jeszcze raz powtarzam: nie jestem anty-facebookowym aktywistą. Jestem jedynie za tym, abyśmy świadomie patrzyli na technologie, które już nie tylko wpływają na dorosłych, ale zataczają coraz szersze kręgi po dane małych szkrabów! Jest też pozorne światełko w tunelu, gdyż są już badania, które pokazują iż ponad 50% dzisiejszych dzieciaków, w najbliższej przyszłości NIE BĘDZIE używać Facebook’a. Będą natomiast prawie na pewno używali Instagram’a, który jest również własnością Facebook’a. Tak, że i tak wszystko zostaje w rodzinie 🙂
Na koniec. wisienka, czyli monopol!
Na pytanie czy Facebook ma konkurencję (a wszyscy wiemy, że nie ma), właściciel nie potrafi odpowiedzieć. Wspomina inne portale, które ledwo wiążą koniec z końcem, że to niby konkurencja. Ale umówmy się: gdzie najczęściej zaglądamy? Oczywiście, że na „fejsa”. To jest chyba moja największa obawa przed przyszłością Facebook’a. A mianowicie, że doszliśmy do punktu gdzie:
bezkonkurencyjny gigant, jest w stanie nie tylko gromadzić dane osobiste, rozmowy, zdjęcia, ale również WPŁYWAĆ na decyzje ludzi w realnym życiu!
To mi przypomina, świat gdzie mam mnóstwo pozornych opcji wyboru a tak na prawdę wszystko wpada do jednego lejka. Tego, który nie jest wolnym światem, który nie jest fajnym miejscem do dzielenia się informacjami, inspirowania się. Niestety Facebook to portal, który niewątpliwie zniszczył konkurencję. Z poziomu biznesu oczywiście, cieszę się, że im się udało. Zapewne zasłużyli na to. Jednak przeplatanie się sfery biznesowej ze zwykłą ludzką nieświadomością, jest groźnym narzędziem.
Taka mała wpadka. Każdemu się może zdarzyć.
Już w 2004 roku, czyli na samym początku drogi, Mark Zuckerberg pisał wiadomości do kolegi, gdzie używał obraźliwych słów w stosunku do ludzi, którzy zapisywali się do jego portalu. Jak to sam określił, cytuję: „Nie wiem dlaczego ludzie się zapisują. Być może zaufali mi jakoś, głupie zjeby.”
Mark Zuckerberg w 2004 roku powiedział:
„Nie wiem dlaczego ludzie się zapisują. Być może zaufali mi jakoś, głupie zjeby.”
Ponoć żałuje tego co mówił, jednak tworząc firmę, traktowanie klientów z szacunkiem powinno być na pierwszym planie. Jak się okazuje to nie było priorytetem, twórcy najpoważniejszego medium ostatnich lat. Co zatem chciał osiągnąć tworząc Facebook’a? To pytanie wypadało by mu zadać podczas przesłuchania, czyli jaki jest ostateczny cel egzystencji Facebook’a oraz gromadzenia ludzkich reakcji w postaci cyfrowych algorytmów.
Nie musisz kasować swojego konta na Facebook’u.
Dla mnie osobiście podążanie za jakąkolwiek formą reklamy jest w pewnym sensie, oznaką braku świadomości. Wiem, że każdego dnia widzimy czasami setki reklam, jednak są to reklamy na zasadzie: kup smartfona, zagraj i wygraj, wybierz tego lub tamtego polityka. Nie wiem ile razy musiałbym zobaczyć jakąś reklamę, aby być w stanie fizycznie zareagować i kupić lub zrobić coś, co zostało tam powiedziane. Może mam wypaczoną wizję a może wiem, że każda, dosłownie KAŻDA reklama to ustawka, plan filmu, oświetlenie, sztuczne odczytywanie roli, sztuczne uśmiechy! Nikt na polanie reklamy nie jest dla swojej własnej przyjemności, tylko dlatego, że jest to ich robota. Nakręcić, nagrać, puścić w Internecie czy w TV. Tyle! Reżyseria, scenografie, aktorzy! Wszystko ustawione.
Niestety bardzo wiele treści na Facebook’u to właśnie takie ustawki. Nie ważne czy stworzone przez prawdziwych ludzi, czy przez roboty, które szukają algorytmów ludzkich zachowań. Dzięki tym reklamom, Facebook może w ogóle żyć. Dlatego używajmy Facebook’a, mając jedynie na uwadze to, że głównym celem tej platformy oraz twórców jest jedno:
Utrzymać pozorną fasadę, że jest to darmowe miejsce do spotykania się z ludźmi oraz robić to jak najdłużej.
Dla jednych z nas Facebook jest miejscem gdzie możemy się reklamować. Inni natomiast wchodzą tam dla zabicia nudy, rozrywki, wiadomości. Ograniczanie się tylko do Facebook’a powoduje, że nasza psychika zmienia się w narkomana, który będzie potrzebował dziennej dawki narkotyku: zerknięcia tyko co tam się dzieje a tym samym pozostania nie przez 5 minut, tylko przez minuty, czasami godziny. To już jest ciężar, który musimy sami dźwignąć. Skoro już wiemy jak to działa, naszym zadaniem jest nie pozostawanie na portalu całymi godzinami. Wchodzę, sprawdzam, wychodzę. Na pewno da się!
Skoro jeden z najbardziej wpływowych ludzi na ziemi, czyli twórca Facebook’a jest w stanie powiedzieć o użytkownikach „zjeby”, to warto się zastanowić nad jego ekspresją i interpretacją człowieka jako istoty. Tym bardziej, że komisja która doszukuje się nieprawidłowości w Facbooku nie zbiera się tak po prostu, bez powodu. Skoro oni się obawiają, a nie są to ludzie z pierwszej łapanki, to i my jako świadomi ludzie też powinniśmy się zainteresować tym tematem. Chcemy odżywiać się zdrowo, bo wiemy jaki wpływ ma na nas to co wkładamy do naszych ust. Tak samo powinniśmy chcieć i domagać się prawa do tego, jaki wpływ na nas mają treści na Facebooku. I z jednej strony mogę pisać maile i zażalenia do Facebook’a (powodzenia z odpowiedzią od nich ha). Z drugiej strony wolę jednak wszelkie uwagi składać do… samego siebie. Ponieważ to właśnie ja kliknąłem ten nieszczęsny przycisk „Akceptuj” warunki regulaminu.
E no co ty, przecież dobra zagrywka marketingowa działa na nas nawet, kiedy zdajemy sobie z niej sprawę. Przecież to w podświadomość celuje 🙂 Jeśli nie działa, znaczy nie była skierowana do Ciebie. Ale na każdego coś się w końcu znajdzie, ostatnio toczyłam nawet dyskusję w tym temacie z osobą przekonaną, że ona nie da się złapać na żaden haczyk. Miesiąc później zakupiła z wielkim entuzjazmem kurs online na swój wymarzony temat 🙂
Facebook daje o tyle fajne możliwości, że reklamy są do nas rzeczywiście dobrze dopasowane i mamy szansę dotrzeć do treści, które naprawdę nas interesują. Dlatego to jednocześnie lepsze medium od tych poprzednich, bo nie tracimy czasu na jakieś smęty a można realnie zdobyć coś wartościowego, i gorsze – bo bardziej uzależniające i łatwiej manipulujące.
Dla mnie to już od dawna narzędzie biznesowe i wielka skarbnica wiedzy na temat rządzących nami mechanizmów, i wieki minęły od czasu, kiedy ostatnio widziałam tam jakieś filmy z kotami. Chyba najważniejsze o tym właśnie pamiętać – że koniec końców facebook nie jest o kotach 🙂
Ciekaw jestem jak to się procentowo rozkłada: ile osób faktycznie konsumuje treści potrzebne a ile osób ogląda kotki. Swoją drogą jest znacząca różnica pomiędzy twórcami treści a konsumentami. Ci pierwsi po prostu mogą mniej zauważać pewne mechanizmy, dlatego że właśnie dla nich FB jest tak zwanym „newsfeedem” codzienności. Można to zaobserwować jak się jedzie w komunikacji, jak ludzie skrolują newsfeed bez żadnego zaangażowania. Z drugiej strony twórcy patrzą chyba na to tak jak Neo widział Matrix, czyli od kodu źródłowego 🙂 W biznesie FB jest oczywiście sztosem! To prawda! 🙂 Będę też niebawem wrzucał drugą część artykułu i omówię właśnie życie bez mediów społecznościowych 🙂 Dorotka – jak zwykle dzięki za kosmiczne komentarze 🙂 Ty to jesteś :*